Winny - taki wyrok usłyszał dyrektor koszalińskiego więziennictwa płk Krzysztof Olkowicz. Mężczyzna wpłacił 40 zł grzywny za osadzonego w areszcie chorego psychicznie człowieka. Trafił on za kraty, bo nie zapłacił grzywny za kradzież wafelka wartego 99 gr.

Sprawa trafiła do sądu po tym jak, o wpłaceniu grzywny za ubezwłasnowolnionego Arkadiusza K. do Ministerstwa Sprawiedliwości donieśli podwładni Krzysztofa Olkowicza. Podpisujący się jako "zaniepokojeni funkcjonariusze okręgu koszalińskiego" powiadomili resort o podejrzeniu naruszeniu przez dyrektora art. 57 par 1 Kodeksu wykroczeń. Zabrania on wpłacania za więźnia grzywny przez osobę niebędącą dla niego rodziną. Grozi za to areszt lub grzywna.

Ministerstwo Sprawiedliwości przesłało anonim koszalińskiej policji, która wszczęła postępowanie w tej sprawie. Zakończyło się ono wnioskiem o ukaranie dyrektora. Po kilkugodzinnej rozprawie, która toczyła się z wyłączoną jawnością, koszaliński sąd uznał, że Olkowicz jest winny podżegania jednego ze swoich podwładnych do zapłacenia 40 zł. Podczas rozprawy okazało się, że dyrektor nie wpłacił pieniędzy osobiście. O przygotowanie potrzebnej kwoty poprosił swoją sekretarkę, a wpłacenie grzywny zlecił zastępcy dyrektora aresztu śledczego.

Kuriozalne przepisy

Sąd uznał Olkowicza za winnego, bo jego zachowanie nie było pozbawione społecznej szkodliwości, chociaż wykroczenia "z istoty swej są czynami o znikomym ładunku społecznej szkodliwości". Poza tym dyrektor więziennictwa podejmując działania w sprawie opłacenie grzywny za Arkadiusza K., "podważał zasadność prawomocnych decyzji sądu". Sąd w uzasadnieniu podkreślił, że Olkowicz podejmując decyzję o wpłaceniu grzywny nie wiedział, że Arkadiusz K. cierpi na zburzenia psychiczne i jest osobą ubezwłasnowolnioną. Informacja o tym dotarła do aresztu 2-3 tygodnie po tym, jak osadzony opuścił to miejsce. Sąd wyjaśnił, że ubezwłasnowolnienie nie jest tożsame z niepoczytalnością, i nie wyklucza ponoszenia odpowiedzialności za przestępstwa czy wykroczenia.

Olkowicz nie został ukarany. Podejmowane przez niego działania - w ocenie sądu -"zmierzały do tego, aby doprowadzić do jak najszybszego, wręcz natychmiastowego zwolnienia Arkadiusza K. () czego nie można ocenić nagannie". Wyrok jest nieprawomocny. Olkowicz zapowiedział apelację, bo - jak powiedział - "czuje się osobą niewinną".

W przypadku tak krótkiej kary moja reakcja nie mogła być inna, jak tylko wpłacenie tych 40 złotych. Gdyby to był dłuższy pobyt, to byłby wniosek do sądu penitencjarnego. Jednak z uwagi na krótki czas bezzasadne było pisanie pism procesowych - powiedział dyrektor. Olkowicz zaapelował też do funkcjonariuszy Służby Więziennej, by "w sytuacji, kiedy zachodzi uzasadniona wątpliwość co do stanu zdrowia psychicznego osadzonego, nie przechodzili nad tym do porządku dziennego, tylko reagowali.

Areszt za wafelek

Arkadiusz K. trafił do koszalińskiego aresztu 3 września ubiegłego roku, bo nie zapłacił 100 zł grzywny za kradzież wafelka wartego 99 gr. Grzywnę zamieniono mu na 5 dni aresztu. O powodach jego osadzenia Olkowicz dowiedział się trzy dni później. Zaprosił więźnia na rozmowę, po której nabrał podejrzeń, że Arkadiusz K. cierpi na jakieś schorzenie psychiczne i nie powinien przebywać w areszcie.

Po uzyskaniu dodatkowych informacji na temat Arkadiusza K., Olkowicz zdecydował o zapłaceniu za niego 40 zł grzywny, żeby mógł wcześniej wyjść na wolność. 

(ug)