Dożywocie grozi Barbarze U. za uduszenie swojego 4-letniego syna. Jej proces ruszył w sądzie w Tarnobrzegu na Podkarpaciu. 42-latka twierdzi, że dziecko było dla niej ciężarem finansowym. Przyznała się do zabójstwa. W sądzie odmówiła jednak składania wyjaśnień. Odpowiadała tylko na pytania.

Do zabójstwa doszło we wrześniu ubiegłego roku. Barbara U. rano, gdy Bartek oglądał telewizję, zaczęła go dusić rękoma, ma później zacisnęła mu na szyi kabel. Gdy dziecko już nie oddychało do domu wrócili szwagier i teściowa kobiety. To oni wezwali pogotowie. Udało się przywrócić akcję serca, ale dziecko nie odzyskało przytomności. Tydzień później lekarze stwierdzili u Bartka śmierć pnia mózgu, a za kilkanaście dni - zatrzymanie krążenia. Kobieta razem z synem i mężem (który nie był biologicznym ojcem chłopca) mieszkała w domu teściowej.

Wiedziała co robi

Według prokuratury Barbara U. planowała zabójstwo syna co najmniej trzy dni wcześniej. Miała przygotowane alibi. Chciała wśród znajomych sprawiać wrażenie, że ma problemy psychiczne. Opowiadała domownikom i znajomym o problemach finansowych, o psychicznym wyczerpaniu. Jednak według biegłych psychiatrów, którzy poddali ją czterotygodniowej obserwacji w szpitalu, jest zdrowa psychicznie i w chwili popełniania czynu była w pełni świadoma.

Kobieta przyznała się do winy. W śledztwie wyjaśniła, że zabiła synka, bo był dla niej ciężarem. Mówiła, że miała poważne problemy finansowe, m.in. musiała spłacić przeterminowane kredyty zaciągnięte wiele lat wcześniej wspólnie z pierwszym mężem (ojcem Bartka, który zginął w wypadku drogowym). Kolejnym motywem zbrodni była chęć ukarania swojego ojca i męża za to, że "jej nie doceniali, że liczył się dla nich tylko Bartuś".

(ug)