Krótka zima, a także upalne lato wpłynęły na spadek poziomu wód w mazurskich jeziorach. W niektórych kanałach wody jest nawet o 40 centymetrów mniej.

Na niski poziom wody wpłynęła m.in. krótka zima, podczas której pokrywa śnieżna występowała tylko przez cztery tygodnie oraz upalne lato. Podczas ostatnich miesięcy na Warmii i Mazurach deszczu było jak na lekarstwo. Przez to w niektórych kanałach poziom wody spadł nawet o 40 centymetrów.

Niższy poziom wody sprzyja gwałtownemu rozwojowi hydrofitów, czyli mówiąc wprost - zarastaniu jezior. Wystarczy wybrać się do Mikołajek, żeby zobaczyć jak rogatek zarasta połączenie z jeziorem Tałty - mówi profesor Zbigniew Endler, ekolog z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Niski poziom wody ma również inne skutki w przyrodzie. Linia brzegowa staje się coraz krótsza, porośnięta np. pałką wodną i trzciną. Zmniejszają się zapasy wody w glebie. Przede wszystkim jednak rośnie zabrudzenie wód, bo mniej wody, to mniejsze rozcieńczenie zanieczyszczeń.

Jak niski poziom wody wpływa na ryby? Może dojść do zmiany rybostanu - mówi Endler. W płytkich miejscach, w których jest deficyt tlenu może wystąpić przyducha, czyli śnięcie ryb. Niestety w kilku miejscach taki proces już możemy zaobserwować.

Wypłycenie jezior może być też niebezpieczne dla żeglarzy. Już teraz ratownicy wodni zalecają, aby dokładnie obserwować dno i w razie potrzeby podnosić wyżej miecz, aby nie wpaść na mieliznę. Utrudnione jest cumowanie "na dziko". Uważnie żeglarze powinni również obserwować obszar wokół boi kardynalnych, które oznaczają stałe mielizny.