Po publikacji "taśm PSL" może dojść do przetasowań w rządzie. W nieoficjalnych rozmowach politycy PO mówią, że premier zastanawia się, czy nie odebrać PSL Ministerstwa Rolnictwa - podaje "Gazeta Wyborcza".

Gazeta pisząc o odebraniu PSL resortu rolnictwa, powołuje się na "dwa niezależne źródła w PO".

Małgorzata Kidawa-Błońska, wiceszefowa klubu PO, uważa, że gdyby Tusk zdecydował się na taki krok, to w uzgodnieniu z PSL: Premier musi wyjaśnić wszystkie wątpliwości, które powstały wokół resortu rolnictwa i podległych mu agencji oraz spółek. To wymaga czasu - twierdzi.

O tym jednak, że ludowcy nie stracą resortu, zapewnia rzecznik PSL Krzysztof Kosiński: Zawsze nadzorowaliśmy rolnictwo w koalicji, nie powinno być tu zmian.

Gdyby PO objęła rolnictwo w chwili negocjowania unijnego budżetu ludowcy straciliby wizerunek walczących o interesy polskiej wsi - zauważa "Gazeta". Jednak część polityków Platformy przyznaje, że ludowcy mogliby dostać w zamian Ministerstwo Środowiska, o które zabiegali w poprzedniej kadencji. To Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Lasy Państwowe, na których zawsze zależało ludowcom - mówi jeden z ministrów PO.

Kilku rozmówców PO zapewnia jednak, że Tusk nie rozważa przyspieszonych wyborów: nie ma bowiem przekonania, że jego partia dostałaby dobry wynik. Nie ma też mowy o wymianie koalicjanta na SLD lub Palikota. Leszek Miller i Janusz Palikot mogliby być bowiem trudniejszymi partnerami dla Pawlaka. Zerwanie koalicji nie leży też w interesie PSL - dla ludowców mogłoby to oznaczać przegraną w listopadowych wyborach.

Pawlak ponagla Tuska ws. powołania nowego ministra

Donald Tusk zadeklarował już, że nie będzie się spieszył z powołaniem nowego ministra rolnictwa i na razie sam obejmie nadzór nad resortem. Spotkało się to z krytyką ze strony Waldemara Pawlaka. Przedłużanie sprawy prowadzi tylko do tego, że pojawia się niepotrzebna zwłoka w porządkowaniu tych wszystkich spraw, które w tej chwili wymagają sprawnego i skutecznego działania w wymiarze krajowym i w wymiarze europejskim - powiedział.

Tzw. afera taśmowa w PSL

Przypomnijmy, że afera taśmowa PSL wybuchła po ujawnieniu nagrań przez "Puls Biznesu". Władysław Łukasik miał powiedzieć Władysławowi Serafinowi o wykorzystywaniu państwowego majątku przez niektórych działaczy PSL dla własnych korzyści. Pojawił się też wątek należącej do ARR spółki Elewarr. Były prezes Agencji Rynku Rolnego w czasie rozmowy z szefem Kółek Rolniczych miał sugerować, że szef resortu rolnictwa skłamał podczas składania zeznań jako świadek w postępowaniu dotyczącym nieprawidłowości przy zatrudnianiu i zwalnianiu pracowników ARR. Sprawą zajmowała się białostocka prokuratura, która trzy lata temu skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Łukasikowi i innemu szefowi ARR Bogdanowi T.

Serafin nie chce mówić o okolicznościach nagrania: Nikt mi nie kazał tego zrobić, nikt za tym nie stoi, nikt mnie nie szantażował. Ja o tym, jak to się zdarzyło, do czego doszło i jakie są tego skutki, będę rozmawiał tylko z prokuratorem i najpierw z prokuratorem - powiedział. Szef kółek rolniczych dodał, że do spotkania może dojść jeszcze dziś.