W okolicach łącznika między budynkami na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym w Bydgoszczy nie było monitoringu - ustalił reporter RMF FM Paweł Balinowski. Podczas imprezy otrzęsinowej, z powodu ogromnego ścisku i duchoty, wybuchła tam panika. Tłum stratował 24-letnią studentkę, której nie udało się uratować. Dzisiaj zawieszony został prorektor ds. dydaktycznych i studenckich UTP - będzie odsunięty od obowiązków do czasu wyjaśnienia sprawy.

W okolicach łącznika między budynkami na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym w Bydgoszczy nie było monitoringu - ustalił reporter RMF FM Paweł Balinowski. Podczas imprezy  otrzęsinowej, z powodu ogromnego ścisku i duchoty, wybuchła tam panika. Tłum stratował 24-letnią studentkę, której nie udało się uratować. Dzisiaj zawieszony został prorektor ds. dydaktycznych i studenckich UTP - będzie odsunięty od obowiązków do czasu wyjaśnienia sprawy.
Łącznik między budynkami Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy /Tytus Żmijewski /PAP

Brak nagrań z monitoringu mocno utrudnia pracę śledczych, którzy próbują ustalić dokładne okoliczności tragicznych wydarzeń. Dlatego - jak usłyszał od prokuratorów nasz reporter - bardzo potrzebują wszelkich amatorskich nagrań, np. zarejestrowanych smartfonami. Pomogą one ustalić np., czy w miejscu, w którym doszło do tragedii, ochrona użyła gazu pieprzowego - śledczy, między innymi ze względu na zeznania świadków, nie wykluczają takiej możliwości.

Na dzisiaj - jak donosi nasz reporter - zaplanowano sekcję zwłok zmarłej studentki, ale jej dokładne wyniki będą znane nie wcześniej niż za dwa miesiące.

Wiele wskazuje obecnie na to, że śledztwo potrwa bardzo długo. W imprezie brało udział ponad 1000 ludzi - każda z tych osób jest potencjalnym świadkiem. Na pewno przesłuchany zostanie również rektor UTP, a także załogi karetek, które udzielały poszkodowanym pomocy.

Prokuratura wszczęła śledztwo pod kątem naruszenia ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, a także w związku ze spowodowaniem śmierci uczestnika zdarzenia. Jak dotąd przesłuchano ochroniarzy, którzy zabezpieczali nocną imprezę, i część studentów, którzy bawili się na otrzęsinach.

Prorektor uczelni zawieszony

Okoliczności tragedii wyjaśniać ma również specjalna 6-osobowa komisja powołana przez rektora Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego. Dzisiaj podjął on ponadto decyzję o zawieszeniu prorektora ds. dydaktycznych i studenckich. Taki krok - jak poinformował rzecznik UTP Mieczysław Naparty - rekomendowała komisja.

To nie jest wskazanie winnego, ale wskazanie, że w pionie nadzorowanym przez prorektora nie wszystko było tak, jak powinno być. On nadzoruje pion studencki, więc ponosi formalną odpowiedzialność - wyjaśnił rzecznik.

Wcześniej Naparty informował, że pierwsze ustalenia komisji wskazują na liczne nieprawidłowości przy organizacji imprezy. Przyznał, że organizowane przez samorząd studencki otrzęsiny nie zostały zgłoszone policji jako impreza masowa, zaś organizatorzy bez wiedzy władz UTP pobierali opłaty za wstęp.

Zgoda władz uczelni na organizację imprezy w dwóch pomieszczeniach połączonych łącznikiem wydana została wkrótce przed jej rozpoczęciem na "usilne nalegania samorządu studenckiego". Rzecznik potwierdził, że zgodę tę wyraził właśnie zawieszony prorektor.

Raport uczelnianej komisji ma być gotowy w ciągu dwóch tygodni.

"To była rzeź"

Na studenckich otrzęsinach bawiło się - według ustaleń policji - około 1200 osób. Według władz uczelni, w imprezie łącznie uczestniczyło około tysiąca osób, zaś jednocześnie w budynkach mogło przebywać około 700-800 osób.

Tragiczne wydarzenia rozegrały się około pierwszej w nocy.

W łączniku działa się jakaś rzeź. Tam jedna osoba była na drugiej. Dziewczyny mdlały, chłopcy rozbijali szyby, żeby wpuścić powietrze. My miałyśmy szczęście, bo ktoś za nami zaczął się bić i dopiero wtedy pojawili się ochroniarze. To było już pół godziny po tym, gdy to wszystko się zaczęło - opowiadała w rozmowie z naszym reporterem uczestniczka tragicznych wydarzeń.

Spanikowany tłum stratował 24-letnią studentkę, która zmarła w szpitalu. 11 innych osób zostało rannych. Według najnowszych informacji, w szpitalu pozostają wciąż trzy osoby, przy czym dwie z nich mogą jeszcze dzisiaj zostać wypuszczone do domów. Stan jednego z poszkodowanych mężczyzn wciąż określany jest natomiast jako poważny.


(edbie)