Władysław Bartoszewski szef polskiej dyplomacji zapewnił, że nieporozumienie wywołane rzekomym poparciem Polski dla amerykańsko-brytyjskich nalotów na Irak zostanie w najbliższym czasie wyjaśnione.

"Żaden poważny rząd" nie opiera się na doniesieniach prasowych ani na opiniach polityków z krajów trzecich, tylko na aktach rządowych - powiedział Bartoszewski. Zapewnił też, że do dziś rano drogą dyplomatyczną nie wpłynął żaden oficjalny protest Iraku. Nie przyniosła go także wczorajsza popołudniowa wizyta dyplomaty irackiego w polskim MSZ: "Ustna wymiana zdań przyniosła raczej daleko idące zrozumienie z jego strony, że nie ma oficjalnego stanowiska tego typu, jak odczytano to w niektórych kołach w Bagdadzie" - powiedział podczas konferencji prasowej. Minister dodał, że polska ambasada w Bagdadzie otrzymała równocześnie polecenie zbadania stanowiska tego kraju. Jednak - zastrzegał Bartoszewski - "wziąwszy pod uwagę i odległość i różnicę czasu i obyczaje - to musi potrwać". Może to zająć dzień lub dwa, ponieważ jak tłumaczył "w świecie arabskim pewne procesy przebiegają trochę inaczej niż u nas". Dziennikarze pytali również o konsekwencje tego nieporozumienia w stosunkach polsko-francuskich. "Francja jest naszym przyjacielem co najmniej od czasów Napoleona - nic się w tej sprawie nie zmieniło" - odpowiedział Bartoszwski. Szef polskiej dyplomacji zapewniał, że żadnych aktów rządowych w tej sprawie nie było. "Co więcej - jak się dowiedziałem wczoraj z mediów - konsekwencje poniósł człowiek, który wypowiadał się niejednoznacznie w urzędzie premiera".

Nie do mnie to pytanie

Na pytanie czy jest zadowolony z odwołania doradcy premiera ds międzynarodowych Jerzego Marka Nowakowskiego odpowiedział, że tego pytania nie należy kierować do niego, bo to nie on decyduje o zatrudnieniu w Kancelarii Premiera.

Dziennikarze prosili też Bartoszewskiego o komentarz do wypowiedzi komisarz UE ds. budżetu, Niemki Michaele Schreyer, która zapowiedziała w środę, że pieniądze zarezerwowane w unijnym budżecie dla nowych członków będą przepadały, dopóki nie nastąpi poszerzenie UE. Zdaniem ministra, każda taka wypowiedź budzi pewnego typu niepokoje i nieporozumienia. "Są to zresztą często stanowiska poszczególnych komisarzy i nie zawsze się one bronią po kilku tygodniach" - powiedział Bartoszewski podczas spotkania z dziennikarzami. Zastrzegł przy tym, że MSZ "w zasadzie" nie komentuje doniesień prasowych, a on dopiero wczoraj wrócił z Teheranu i nie zdążył się jeszcze zapoznać z oficjalnym tekstem wypowiedzi pani komisarz. "To jest przykra wiadomość, ale jak na razie, członek kandydujący gdzieś może różnie oceniać partnera, a na ile będzie dawał temu wyraz i w jakich punktach będzie usiłował dalej negocjować czy renegocjować, to się okazuje dopiero po bliższym zapoznaniu się np. z tym czy wszyscy partnerzy gremium podejmującego taką decyzję mają identycznie twarde podejście, czy są np. możliwości znalezienia innych wariantów w zależności od stanowiska, usposobienia, a czasami charakteru uczestników tych gremiów" - mówił Bartoszewski.

foto RMF FM

13:35