Smród spalenizny dręczy od niedzieli mieszkańców Kłodnicy Górnej w gminie Borzechów na Lubelszczyźnie. Skład zbelowanej słomy pali się codziennie.
Jesteśmy tu szósty raz od poniedziałku - mówi w rozmowie z RMF FM jeden ze strażaków ochotników. Tym razem - po moim wezwaniu - na miejsce przyjechały cztery zastępy strażaków - 3 OSP i jeden, zawodowej straży pożarnej. Po godzinie 13:00, gdy dojechałem na miejsce, zauważyłem kilka miejsc, z których wydobywał się dym. Po mocniejszym podmuchu wiatru zaczęły się pojawiać języki ognia. Teoretycznie teren ten powinien być monitorowany, ale w praktyce nikogo nie było.
Ktoś ciągle słomę podpala, czy to tak trudny pożar do ugaszenia? Czesław Bryk - Komendant Gminnej Ochrony Przeciwpożarowej - w gminie Borzechów ma nadzieję, że to nie są kolejne podpalenia. Nie mam dowodów - to zbita słoma, gdzieś pod spodem wystarczy niewielkie zarzewie ognia, wiatr i znowu się pali - mówi.
Fakty są takie, że od niedzieli nie było dnia, aby strażacy nie musieli przyjeżdżać na miejsce i gasić.
Na szczęście miejsce pożaru jest oddalone od zabudowań. Jednak gdy zawieje wiatr w stronę miejscowości, w domach czuć smród spalenizny. Najgorzej jest wieczorem i rano - mówią mieszkańcy, którzy mają już tego dość. Mogliby wreszcie to ugasić, bo zbyt długo to trwa - mówi mieszkanka Kłodnicy Górnej.
Najważniejsze, że ewentualny ogień nie zagraża mieszkańcom. Dym nie jest również toksyczny.
(m)