Ponad 800 projektów wpłynęło do tej pory już do budżetu partycypacyjnego Warszawy. W poniedziałek upływa termin zgłaszania propozycji.

Fantazja i wyobraźnia nie są obce mieszkańcom stolicy. Biblioteka w pniu drzewa, lampy antydepresyjne, montaż gry historycznej o stolicy - to tylko niektóre z przykładów.

Według Urszuli Majewskiej ze stołecznego magistratu, oprócz projektów umilających nam życie, są też projekty związane z największymi potrzebami mieszkańców. To co najbliżej mieszkańców. Stojaki na rowery, chodnik, droga, wybieg dla psów czy place zabaw - mówi.

Warszawa jest specyficznym terenem, jeżeli chodzi o budżet partycypacyjny. Mieszkańcy dzielą ponad 26 milionów na poszczególne dzielnice. Nie oznacza to jednak równego podziału. Każda z 18 dzielnic wydzieliła część na budżet partycypacyjny. To kwoty od 300 tysięcy do 3 milionów złotych - mówi Urszula Majewska.

Złożenie projektu to dopiero początek batalii o 26 milionów złotych. Wstępnej ich selekcji dokonają urzędnicy miejscy. Już wiadomo, że szans na pewno nie mają projekty, które przewyższają kwotę przeznaczoną na dany obszar. Odpadną też te, które nie mogą być zrealizowane przez dzielnice, bo nie należą do jej zadań - np. budowa metra. Kolejne projekty spisane na straty to te, które miałyby być realizowane na gruntach nie należących do miasta. Z fiaskiem muszą się liczyć także te, do których nie ma załączonych podpisów 15 mieszkańców (inicjatorzy projektu powinni zadbać przed złożeniem projektu o jego poparcie przez co najmniej 15 osób).

Po tej wstępnej selekcji projektów, los pozostałych zostanie powierzony mieszkańcom - pomysłodawcom.  O swoje racje będą walczyć podczas wyznaczonych spotkań. Tak naprawdę, to sprawdzian dla nich jak wydawać pieniądze publiczne  - mówi Urszula Majewska - Chcieliśmy, by poczuli się współodpowiedzialni za to co wymyślają. 

Które z projektów nich zostaną zrealizowane, dowiemy się w lipcu. Pierwsze efekty urządzania stolicy, przez jej mieszkańców, będą widoczne już w przyszłym roku.

(j.)