Trybunał Sprawiedliwości UE czeka dzisiaj na ustosunkowanie się Polski do wniosku Czech o 5 mln euro kary dziennie za niewykonanie obowiązku natychmiastowego zaprzestania wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. Jak ustaliła w TSUE korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, Polska poprosiła Trybunał o wydłużenie o tydzień terminu odpowiedzi na czeski wniosek. Ten nowy termin mija we wtorek.

Z informacji dziennikarki RMF FM z polskich źródeł dyplomatycznych w Brukseli wynika, że Polska będzie wnosić o oddalenie wniosku Czech o kary. Podniesie kwestię rażąco wysokich grzywien, których żądają Czesi.

Nawet w TUSE zauważono, że Praga nie uzasadniła skąd wyliczyła te 5 milionów euro. Czesi powołują się jedynie na to, że KE w przypadku Puszy Białowieskiej zamierzała wnioskować o 120 tys. euro dziennych kar. I uzasadniają, że sprawa Turowa jest ważniejsza.

Polska poprosi także o rozprawę przed Wielką Izbą (większym, 15-osobowym składem sędziowskim, który obejmuje także prezesa TSUE), by móc przedstawić swoje argumenty. Po otrzymaniu polskiej odpowiedzi unijny trybunał będzie ją musiał przetłumaczyć i zdecydować o dalszym procedowaniu.

TSUE może zgodzić się na rozprawę, ale nie musi, gdyż sprawa jest precedensowa i nie ma ustalonej procedury. Jeszcze nigdy w historii unijnego Trybunału nie było wniosku jednego kraju przeciwko innemu o kary w sprawie środków tymczasowych.

Wakacje sądowe w TSUE rozpoczynają się 15 lipca, więc rozprawa ze względu na to, że dotyczy środków tymczasowych powinna się odbyć do wakacji. Żadne terminy jednak nie są obowiązujące. TSUE będzie oczywiście prowadzić postepowanie. Jeżeli jednak w tym czasie doszłoby do porozumienia między Polską a Czechami, to nawet przed formalnym wycofaniem przez Pragę skargi Polska może wnioskować o zawieszenie postępowania do czasu aż porozumienie zostanie ostatecznie zrealizowane. Wszyscy liczą na to, że Polska i Czechy się dogadają - usłyszała dziennikarka RMF FM.

Czesi apelowali o zamknięcie kopalni

Czesi od kilku lat sprzeciwiali się rozbudowie kopalni w Turowie, wskazując, że może mieć ona negatywny wpływ na poziom wód podziemnych, a tym samym doprowadzić do problemów z dostawami wody pitnej do kraju libereckiego.

Sytuację zaostrzyła zeszłoroczna decyzja polskiego Ministerstwa Klimatu. W marcu 2020 roku, mimo sprzeciwu Czechów, przedłużono koncesję wydobywczą na sześć lat.

Na przełomie lutego i marca 2021 roku Czechy złożyły pozew do TSUE przeciwko Polsce w związku z rozbudową górnictwa. Minister środowiska Richard Brabec zaznaczał, że to "ekstremalne rozwiązanie", ale nieuniknione. Podkreślał, że jeśli Polska zaakceptuje żądania Czech i wstrzyma rozbudowę, to pozew zostanie wycofany.

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej przychylił się do argumentów Czechów, że dalsze wydobycie węgla brunatnego w kopalni Turów do czasu ogłoszenia ostatecznego wyroku może mieć negatywny wpływ na poziom lustra wód podziemnych na terytorium czeskim. To może z kolei zagrozić zaopatrzeniu w wodę pitną po stronie czeskiej. Prezes zauważyła, że Polska zamierza ukończyć budowę ekranu przeciwfiltracyjnego dopiero w 2023 roku - to za późno. Dodatkowo potwierdza, że Polska zauważa problem.

TSUE tym samym nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia. Sprawa jest o tyle trudna, że węgiel z kopalni był głównym paliwem lokalnej elektrowni - wstrzymanie wydobycia będzie wiązało się także z wyłączeniem bloków. 

Premier Mateusz Morawiecki pod koniec maja rozmawiał w sprawie Turowa z premierem Czech Andrejem Babiszem. Szef polskiego rządu przekonywał, że obie strony są bliskie porozumienia i Czechy zgodziły się wycofać wniosek do TSUE. Babisz jednak zaprzeczył temu i powiedział, że jego rząd nie wycofa skargi, dopóki nie zostanie podpisana umowa z Polską. 

Opracowanie: