Najpierw napadł samego siebie, a potem planował kolejny skok. Policja z Bytomia zatrzymała mężczyznę, który okradł własny sklep. Pierwszy skok mógł się jednak zakończyć tragicznie - mężczyzna o mało nie stracił wzroku. Drugi sfingowany napad na samego siebie już mu się jednak nie udał.

Wersja dla policji była taka: dwóch mężczyzn napada na trzeciego w bramie, atakuje go gazem łzawiącym i kradnie 14 tysięcy złotych. Tyle że wszystko było wcześniej umówione, dwaj rzekomi napastnicy dostali po tysiąc złotych za sfingowany napad, a zaatakowany sam wtarł sobie do oczu roztwór zrobiony z pieprzu, papryki i octu. I tu się jednak przeliczył, bo- jak orzekli potem lekarze - o mało nie stracił przez to wzroku.

Niebawem mężczyzna wymyślił jednak kolejny skok. Ale teraz wspólnicy z pierwszego napadu dwukrotnie podbili stawkę, dlatego znalazł innego kompana. Tym razem to sam pomysłodawca miał zaatakować i skraść 30 tysięcy. Tyle że kiedy przyszedł dzień skoku, okazało się że sklepowa kasa świeci pustkami i mężczyzna zrezygnował.

Zapewne o ewentualnym trzecim napadzie na razie nie myśli, bo wpadł w ręce policji.