Poseł SLD Andrzej Jagiełło zadzwonił do starachowickiego starosty Mieczysława Sławka i ostrzegł go przed planowaną akcją CBŚ. Powoływał się na informacje od wiceszefa MSWiA Zbigniewa Sobotki, nadzorującego policję – pisze „Rzeczpospolita”.

Starosta Mieczysław Sławek i wiceprzewodniczący Rady Powiatu Marek Basiak (obaj z SLD) trafili w marcu do aresztu.

Samorządowcy są podejrzani o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która zajmowała się kradzieżami samochodów, wymuszeniami haraczy, nielegalnym handlem bronią i materiałami wybuchowymi oraz narkotykami.

Wraz z nimi do aresztu trafiło kilkanaście osób, w tym policjanci. Akcję w Starachowicach Centralne Biuro Śledcze planowało kilka miesięcy wcześniej.

Wiceminister Sobotka zaprzecza, jakoby przekazywał jakiekolwiek informacje posłowi SLD, czy komuś innemu. Jagiełło „nie pamięta, czy dzwonił” i dodaje, że nikogo nie ostrzegał, „bo skąd miałby wiedzieć o akcji”. Z policyjnych stenogramów wynika jednak coś zupełnie innego.

Policjanci założyli podsłuchy m.in. na telefony lokalnych polityków, zamieszanych w nielegalny proceder. Jakież było zdziwienie funkcjonariuszy, gdy czytając stenogram jednej z rozmów starosty ze Starachowic, zorientowali się, że został on ostrzeżony. Dzwonił poseł Jagiełło... Tajne śledztwo w tej sprawie prowadzi kielecka prokuratura.

12:00