Rząd Donalda Tuska sprzedaje walutę. Ministerstwo Finansów wymieniło na rynku część funduszy z Unii Europejskiej z euro na złote. Tuż po ujawnieniu informacji złotówka natychmiast umocniła się o kilka groszy. Ale ceny walut zaczęły spadać już wcześniej - po jednoznacznej deklaracji premiera, że celem rządu jest przyjęcie euro w 2012 roku.

Jak informuje dziennikarka redakcji ekonomicznej RMF FM Agnieszka Witkowicz, rozmowy o powiązaniu kursu złotówki z kursem unijnej waluty już się rozpoczęły. A to zaowocowało wzrostem zaufania inwestorów do naszego rynku.

W niektórych kantorach w Opolu i Trójmieście za euro trzeba było płacić w środę już pięć złotych. A właśnie o tej magicznej granicy wspominał premier, zapowiadając dzień wcześniej, że rząd zacznie wymieniać na złotówki unijne fundusze, by doprowadzić do spadku ceny netto euro.

Jak interweniować skutecznie

Zapowiedzianą przez rząd interwencję na rynku walutowym przeprowadzić można na dwa sposoby. Rząd może wpuścić na rynek dużą porcję gotówki, np. miliard euro, albo umacniać złotego drobnymi krokami, wymieniając mniejsze kwoty. Duża porcja gotówki dałaby natychmiastowy efekt – spadek ceny euro nawet o kilkadziesiąt groszy. Rozwiązanie to ma jednak spore wady – mogłoby być chwilowe i zaszkodzić przedsiębiorcom, dla których wahania kursu są niekorzystne. Bardziej sensowna wydaje się być metoda małych kroków. Wtedy rząd mógłby jednocześnie umacniać złotego bez szkody dla eksporterów i zarobić, wymieniając fundusze po dobrym kursie.

Zdaniem analityków, wtorkowa wypowiedź premiera była bardzo niefortunna. Bo zapowiedź interwencji z wyznaczeniem jej poziomu nie tylko nie zmniejsza ryzyka spekulacji przeciwko polskiej walucie, ale wręcz zachęca do testu 5 zł za euro. I zachęca do przetestowania intencji rządu. To rodzi poważne zagrożenia. Gdyby resort finansów spóźnił się ze sprzedażą lub ta sprzedaż została przeprowadzona nieumiejętnie, co doprowadziłoby do wybicia kursu EUR/PLN ponad 5 zł, to inwestorzy mogliby dojść do przekonania, że w tej chwili nie ma żadnych powodów, by oczekiwać szybkiego zwrotu na rynku. To zaś mogłoby prowadzić do panicznej wyprzedaży złotego.