Oprócz pozbycia się ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który stanął na przeszkodzie nielegalnym interesom, Jan S. miał planować zemstę także na trzech policjantach, którzy rozbili jego grupę przestępczą - donosi "Rzeczpospolita". Według ustaleń gazety, wydany w maju przez wrocławski sąd europejski nakaz aresztowania S. - bossa w dopalaczowej branży - zawiera łącznie 10 zarzutów dotyczących podżegania do zabójstwa i stosowania gróźb karalnych.

Oprócz pozbycia się ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który stanął na przeszkodzie nielegalnym interesom, Jan S. miał planować zemstę także na trzech policjantach, którzy rozbili jego grupę przestępczą - donosi "Rzeczpospolita". Według ustaleń gazety, wydany w maju przez wrocławski sąd europejski nakaz aresztowania S. - bossa w dopalaczowej branży - zawiera łącznie 10 zarzutów dotyczących podżegania do zabójstwa i stosowania gróźb karalnych.
/Józef Polewka /Archiwum RMF FM

Poszukiwany dziś w całej Europie 28-letni S. - jak twierdzi prokuratura, a z czym zgodził się sąd - chciał usunąć ze swojej drogi wszystkich, którzy udaremnili lewy biznes przynoszący gangowi zyski rzędu miliona złotych miesięcznieczytamy w "Rzeczpospolitej".

Dziennik ujawnił kilka dni temu szczegóły śledztwa ws. "zlecenia na Zbigniewa Ziobrę" i jednego z prokuratorów, do których zabójstwa miał nakłaniać - jak ustalili śledczy - Jan S.

W podobny sposób - donosi "Rz" - miał on zlecić wyeliminowanie trzech policjantów, którzy rozpracowali i rozbili dopalaczowy gang.

Z decyzji sądu o ENA wynika, że Jan S. nakłaniał "kilera" (chemika z jego gangu) do zabójstwa trzech funkcjonariuszy policji, wskazując mu użycie do tego celu m.in. "substancji powodujących zawał serca oraz zapaść krążeniową". To podobne sposoby, jakie S. podpowiadał na pozbycie się ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i jednego z prokuratorów prowadzących śledztwo przeciwko dopalaczowej grupie - zaznacza "Rzeczpospolita".

Z nieoficjalnych informacji gazety wynika - jak czytamy - że Jan S. próbował ustalać adresy policjantów.

Wiele wskazuje na to, że służyć miał mu do tego "patent" z wysyłaniem przesyłek na nazwiska funkcjonariuszy. Odebranie przesyłki przez policjantów pozwala ustalić, gdzie mieszkają - wyjaśnia dziennik.

Grupa, w której Jan S. miał pełnić kluczową rolę, działała - jak podkreśla "Rz" - z rozmachem i na skalę międzynarodową, a rozbita została w czerwcu ubiegłego roku.

Właśnie z zemsty S. miał polecić pozbycie się ludzi, którzy stanęli na przeszkodzie jego interesom: ministra, który jesienią 2018 zapowiedział zaostrzenie prawa wobec handlarzy dopalaczami, i policjantów, którzy bezpośrednio S. zaszkodzili.

Znający ich policjanci tak mówią o nich w rozmowie "Rz": To funkcjonariusze wyspecjalizowani w ściganiu przestępstw narkotykowych, najlepsi z najlepszych.