Obietnicę zniszczenia głowic jądrowych zamiast krawata dostał w prezencie od rosyjskich parlamentarzystów amerykański sekretarz stanu Colin Powell. Jednak w sprawie przyszłości Iraku Rosji i USA nie udało się wypracować wspólnego stanowiska.

Dwudniowa wizyta Powella w Moskwie jest próbą załagodzenia sporów przed czerwcowym spotkaniem prezydentów Busha i Putina w Sankt Petersburgu. Już jednak widać, że najważniejszych spraw nie udało się rozwiązać.

Tuż przed przylotem szefa amerykańskiej dyplomacji do Moskwy, Duma, czyli izba niższa rosyjskiego parlamentu, ratyfikowała układ o redukcji strategicznych arsenałów jądrowych. Duma miała to zrobić już przed dwoma miesiącami, ale wtedy postanowiła "ukarać" USA za interwencję w Iraku.

Ta ratyfikacja to nie prezent dla Colina Powella - zarzekał się minister spraw zagranicznych Rosji Igor Ivanov, na co jego gość zza oceanu odparł: To lepszy podarunek, niż nowy krawat.

Potem żarty się skończyły i zaczęły spory.

Po spotkaniu z prezydentem Władimirem Putinem Powell przyznał: Teraz, gdy zgłosiliśmy nową rezolucję w sprawie Iraku, pozostaje wiele kwestii, które trzeba przedyskutować na forum Rady Bezpieczeństwa. Jedną z nich jest sprawa powrotu inspektorów z UNMOVIC. Nie udało nam się rozwiązać tej sprawy.

Rosjanie nie zgodzą się na zniesienie sankcji wobec Iraku, dopóki do tego kraju nie powrócą ONZ-twoscy inspektorzy rozbrojeniowi, którzy udowodnią, że reżim Saddama Husajna rzeczywiście dysponował bronią masowej zagłady.

Innym punktem zapalnym jest rola ONZ w odbudowie politycznej i gospodarczej tego kraju. Waszyngton dąży tu do marginalizacji Narodów Zjednoczonych. Ponadto Moskwa chciałaby zapewnień, że wszystkie kontrakty podpisane w czasach dyktatury zachowają ważność. Ale Stany Zjednoczone mówią, że te kwestię rozstrzygną przyszłe władze irackie.

FOTO: Archwum RMF

23:40