Zwolennicy byłego szefa sił zbrojnych Republiki Środkowoafrykańskiej, gen. Francois Bozize'a, którzy wczoraj po południu zaatakowali stolicę kraju, ogłosili przejęcie kontroli nad krajem. Zamach potępiła Francja, ogłaszając jednocześnie, że jedynym wyjściem z kryzysu są rozmowy dyplomatyczne.

Rzecznik rebeliantów oświadczył w wystąpieniu radiowym, że obalenie dotychczasowego szefa państwa, Ange-Felixa Patasse'a stało się faktem Równocześnie w imieniu nowego prezydenta - Francois Bozize'a - wezwał wojsko i siły bezpieczeństwa do powrotu do koszar.

W Bangui, stolicy kraju panuje względny spokój, tylko od czasu do czasu słychać strzały. Kilku członków rządu schroniło się w zagranicznych ambasadach. Świadkowie twierdzą, że splądrowano domy należące do obalonego prezydenta; wyniesiono z nich m.in. meble, telewizory i naczynia kuchenne.

W chwili zamachu prezydent Ange-Felix Patasse wracał samolotem z Nigerii, gdzie brał udział w szczycie 18 państw Wspólnoty Gospodarczej Sagelu i Sahary. Schronił się w sąsiednim Kamerunie.

Bozize próbował dokonać zbrojnego puczu w Bangui już wcześniej, m.in. w maju 2001 r. i październiku 2002 r., jednak na pomoc prezydentowi pośpieszyły wówczas wojska libijskie, zastąpione później przez afrykańskie siły pokojowe.

15:50