Tuż przed południem polsko-białoruską granicę przekroczyła Teresa Strzelec, Polka przetrzymywana przez Białorusinów od początku marca. Wczoraj „ze względów humanitarnych” pozwolono jej na powrót do kraju.

Mimo niewypełnienia przez polską obywatelkę zobowiązań strona białoruska podjęła ze względów humanitarnych decyzję o zdjęciu zakazu wyjazdu obywatelki Strzelec. Może ona opuścić Republikę Białoruś w dowolnym momencie - poinformował przedstawiciel Państwowego Komitetu Celnego Uładzimir Arłouski.

Informację potwierdził również rzecznik MSZ Białorusi Jury Kułabuchau. Rzeczywiście dzisiaj podjęto decyzję o zdjęciu zakazu wyjazdu (...). Tą decyzją strona białoruska, kierując się względami humanitarnymi, przejawia dobrą wolę - oznajmił.

Równocześnie podkreślił, że działania Teresy Strzelec stanowiły poważne złamanie przepisów celnych. Jest to kwestia czysto prawna. Nie kwestionuje tego zresztą także strona polska - stwierdził, po czym dodał: Tym bardziej budzą zdumienie próby przydania przez media w Polsce politycznego zabarwienia tej kwestii prawnej. Wydaje nam się, że celem takich medialnych ataków nie jest troska o los rodaczki, tylko zupełnie inne motywy.

Arłouski z Państwowego Komitetu Celnego poinformował, że Strzelec w kwietniu ubiegłego roku wwiozła na terytorium Białorusi samochód Jeep Cherokee i przekazała go obywatelowi Białorusi. Było to złamanie przepisów celnych, bo powinna była w takim wypadku zapłacić podatki i opłaty celne, czego nie zrobiła. Dlatego - jak podał Arłouski - zakazano jej wyjazdu z kraju.

Nieco inna jest relacja męża Polki, Jarosława. Według jego słów, w kwietniu 2012 roku Strzelec pojechała na wycieczkę do Mińska. Gdy zepsuł jej się samochód, zostawiła go u mechanika. Autem bez wiedzy właścicielki jeździł syn mechanika, którego zatrzymała białoruska milicja. Samochód został zarekwirowany i przekazany do składu celnego, bo według białoruskiego prawa obcokrajowiec wjeżdżający na teren Białorusi własnym autem, po wypełnieniu deklaracji celnej, nie może go odstąpić innej osobie.

W styczniu tego roku białoruski sąd obwodowy w Brześciu orzekł, że auto ma być oddane właścicielom. Celnicy jednak wcześniej je sprzedali, więc zaproponowali Strzelcom zwrot pieniędzy. Równocześnie sąd zobowiązał Polkę do zapłaty cła i podatków wraz z odsetkami w wysokości blisko 16 tysięcy euro. Strzelcowie nie zapłacili, a gdy na początku marca przybyli do Brześcia, Teresie Strzelec anulowano wizę i zatrzymano ją na Białorusi.

W poniedziałek Jarosław Strzelec poinformował, że jego żona rozpoczęła głodówkę na terenie polskiego konsulatu w Brześciu.

Sikorski: Dziękuję władzom białoruskim za rozsądną decyzję

Cieszymy się bardzo, że po miesiącu przymusowego pobytu na Białorusi pani Teresa Strzelec wróciła dzisiaj do Polski. Cieszymy się, że służba konsularna MSZ oraz wysiłki dyplomatyczne w Warszawie i w Mińsku ku temu się przyczyniły - powiedział rzecznik MSZ Marcin Bosacki. 

Bosacki poinformował, że szef MSZ Radosław Sikorski podziękował wszystkim pracownikom konsulatu generalnego w Brześciu i polskiej ambasady w Mińsku "za ogromne wysiłki, które doprowadziły do tego, by dzisiaj pani Strzelec mogła do Polski wrócić".

Jednocześnie rzecznik MSZ zaapelował, aby wszyscy polscy obywatele "w miarę możliwości zawsze przestrzegali prawa lokalnego, nawet wówczas, gdy wydaję się nam ono dziwne bądź niezrozumiałe", a w momencie, gdy weszli w konflikt z prawem, jak najszybciej poinformowali polski konsulat.

Podkreślił przy tym, że o sprawie Strzelec polskie służby konsularne dowiedziały się za późno, bo prawie rok po pojawieniu się, gdy procedury prawne zostały 5 marca zakończone zakazem opuszczenia Białorusi.

"Witam p. Teresę Strzelec z powrotem w ojczyźnie. Gratuluję służbie konsularnej i wszystkim w MSZ RP, którzy na ten rezultat zapracowali" - napisał minister spraw zagranicznych Polski Radosław Sikorski na Twitterze.

W kolejnym komunikacie Sikorski napisał: "Dziękuję też władzom białoruskim za rozsądną decyzję. A krytyków MSZ proszę na przyszłość o umiar i kierowanie uwag pod właściwy adres".