Ministerstwo Edukacji Narodowej nie planuje wprowadzenia edukacji seksualnej do przedszkoli - to oficjalna odpowiedź, którą od resortu otrzymała nasza reporterka. Kontrowersje wybuchły po dwóch konferencjach współorganizowanych przez resort, na których przedstawiono wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia, przewidujące lekcje seksu od 4 roku życia.

Resort edukacji dystansuje się od tez konferencji, które współorganizował. Twierdzi, że nie firmował żadnych tez, tylko zapoznał się z dokumentem ŚOZ i zaopiniował go. Jest to, jak przekonuje MEN, standardowa procedura w przypadku eksperckich materiałów.

Ministerstwo zapewnia, że nie ma planów wprowadzenia wychowania seksualnego w przedszkolach i nie będzie. Nie będzie żadnych zmian, czyli elementy wiedzy z tej dziedziny będą przekazywane podczas przedmiotu "Wychowania do życia w rodzinie", które rozpoczyna się w piątej klasie szkoły podstawowej. Uczestnictwo w nich jest dobrowolne i zależy od decyzji rodziców albo samych uczniów, jeśli są już pełnoletni. 

Piecha kontra Lew-Starowicz

Konferencje współorganizowane przez resort wywołały gorące dyskusje i ostre spory. Wczoraj przytaczaliśmy przeciwstawne stanowiska konsultanta krajowego w dziedzinie seksuologii profesora Zbigniewa Lwa-Starowicza oraz parlamentarzysty PiS, lekarza ginekologa Bolesława Piechy. Pierwszy z nich poparł pomysł edukacji małych dzieci podkreślając w rozmowie z RMF FM, że w ogóle nie zdajemy sobie sprawy z tego, iż ich seksualność ujawnia się dosyć wcześnie. "Jesteśmy XIX-wiecznym skansenem. Powinni do nas przejeżdżać turyści, żeby sprawdzać, jak się u nas traktuje seks".

Krytycznie do pomysłu edukacji seksualnej wśród przedszkolaków odniósł się Bolesław Piecha. Ci nowocześni seksuolodzy być może promują się sami, by było zapotrzebowanie na ich usługi - mówił.

(mal)