Kilkaset osób demonstruje przed siedzibą Ministerstwa Sprawiedliwości przy Alejach Ujazdowskich. Sprzeciwiają się likwidacji 116 sądów rejonowych. Według planów ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina, mają je zastąpić wydziały zamiejscowe.

Wśród kilkuset demonstrantów przeważają pracownicy sądów, którzy obawiają się o swoje miejsca pracy. Urzędnicy sądowi z Miechowa czy Węgrowa boją się, że na wydziały zamiejscowe, które mają zastąpić sądy rejonowe, z czasem nie starczy pieniędzy, a to będzie oznaczało ich likwidację.

Nie brak też argumentów bliższych klientom sądów, jak te podnoszone przez delegację bieszczadzkiego Leska. Przy zamiarach likwidacji sądu Bieszczady zostaną pozbawione praktycznie dostępu do sądu. Najdalsi mieszkańcy oddaleni są od sądu o ok. 90 km. Jeżeli sąd w Lesku zostanie zlikwidowany, to ta droga wydłuży się o kilkanaście kilometrów do Sanoka - mówił burmistrz Leska. Dla nas ważne jest każde miejsce pracy - podkreślał. Reforma może nas ich pozbawić.

Minister Jarosław Gowin nie zamierza rozmawiać z protestującymi. Jak tłumaczył, będzie w tym czasie brać udział w posiedzeniu rządu. Z manifestantami mają spotkać się jego współpracownicy.

Według planów resortu sprawiedliwości reforma ma dotyczyć 116 z ponad 300 sądów rejonowych w Polsce. Zgodnie z nią, mniejsze sądy mają być łączone. W efekcie w jednej miejscowości pozostanie jego siedziba, w drugiej - wydział zamiejscowy.

Ministerstwo uważa, że taka reforma usprawni działalność sądów, a także pozwoli zaoszczędzić. Przeciwko tym planom wypowiedziały się m.in.Krajowa Rada Sądownictwa oraz Stowarzyszenie Sędziów Iustitia.