Krakowska prokuratura prowadzi śledztwo, w którym sprawdza, w jaki sposób butelki z tzw. polską heroiną zamiast do zniszczenia trafiły na śmietnik w krakowskim sądzie. Trwa też postępowanie wewnętrzne w placówce. Płynem zatruł się 59-letni mężczyzna, ochroniarz w sądzie. Według naszych informacji, butelki znalazła sprzątaczka i przekazała je ochroniarzom.

Jest to wątek, który należy wyjaśnić (…) Skąd to się wzięło na terenie sądu; jaka rola była ewentualnie zewnętrznej firmy sprzątającej, która została wyłoniona przez sąd w drodze przetargu; jak również zewnętrznej firmy ochraniającej, która ma zabezpieczać cały budynek - powiedział Markowi Balawajdrowi sędzia Rafał Lisak.

W sobotę jedną butelkę po wódce znalazła w wewnętrznym śmietniku krakowskiego sądu kobieta, która sprząta budynek - dowiedzieli się nasi dziennikarze. W środku był jasny płyn. Kobieta dała butelkę mężczyźnie, który w krakowskim sądzie pracuje jako ochroniarz. 59-latek zabrał butelkę do domu, otworzył i wypił kilka łyków. Po chwili mężczyzna zaczął tracić przytomność. Z objawami silnego zatrucia trafił do jednego z krakowskich szpitali. Lekarzom udało się go uratować.

Policjanci przeszukali okolice sądu i w śmietniku znaleźli trzy kolejne butelki. Na wszystkich były naklejki, że to depozyt sądowy oraz numer sprawy i rok kiedy wszczęto postępowania.

Na razie nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, jak to możliwe, że butelki z narkotykami trafiły na śmietnik. Z sygnatury wnika, że butelki były dowodem sprawy z 2007 roku. Być może sprawa jest już zakończona, a butelki jako dowód miały zostać zniszczone.

Naruszono w tej sprawie wszystkie możliwie procedury - nieoficjalnie mówią nam sędziowie i prokuratorzy. O sprawie już wie Sąd Apelacyjny w Krakowie i ministerstwo sprawiedliwości. Wszystko wyjaśniają też powołani wizytatorzy.