"Osoba, która znęcała się nad dziećmi, która jest winna zabójstwu dwóch bezbronnych dzieci, zasługuje na karę najwyższą". Tak mecenas Piotr Pawłowski, pełnomocnik rodziców biologicznych tragiczne zmarłego rodzeństwa, komentuje wyrok w sprawie rodziny zastępczej w Pucku. Sąd w Gdańsku skazał na dożywocie Annę C., a jej męża - na 5 lat więzienia.

Kuba Kaługa: Sprawiedliwości stało się zadość?

Piotr Pawłowski, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych w procesie: Jeżeli chodzi o wyrok dla oskarżonej Anny C., to trudno nie kryć satysfakcji ze sprawiedliwości tego wyroku. Osoba, która znęcała się nad dziećmi, która jest winna zabójstwu dwóch bezbronnych dzieci, zasługuje na karę najwyższą, zasługuje na to, żeby ją izolować od społeczeństwa do końca jej życia.

To jest jeszcze matka?

... w sensie biologicznym jest matką. Natomiast sąd zwrócił uwagę i przypominał, że oskarżona znęcała się także nad własną biologiczną córką. I to też jest składowa tego wyroku. Każdy w swoim sumieniu może ocenić takie zachowanie.

A pan jak je ocenia?

Należy ocenić to z najwyższą surowością. Osoba, która powinna się opiekować , dać ciepło, zarówno swoim dzieciom, jak i piątce zastępczych dzieci, okazała się całkowicie niegodna tego zadania. Ona zdradziła zaufanie. Z najwyższym okrucieństwem znęcała się i doprowadziła do śmierci dwojga bezbronnych dzieci.

A kara dla Wiesława C.?

To jest zaskoczenie, nie ukrywam. Można jednak było przewidywać taki wariant po tym, jak sąd zasygnalizował pełnomocnikom ewentualną zmianę kwalifikacji prawnej tego czynu. Sąd dokonał logicznego wyboru, przyjął takie założenie, że za śmierć małoletniego Kacpra może odpowiadać tylko jedno z oskarżonych. Tak przynajmniej zrozumiałem wywody sądu. Sąd przyjął taki wariant, iż to  samodzielnie Anna C. zadała śmiertelny cios i jest odpowiedzialna za śmierć tego dziecka.

To znaczy, że pan będzie apelował w sprawie wyroku dla Wiesława C. ?

To niewykluczone. Oczywiście najpierw zapoznam się z pisemnym uzasadnieniem wyroku i dopiero wtedy wspólnie z moimi klientami podejmiemy tę decyzję.

Jak się czują rodzice biologiczni?

Nie jest im łatwo, ale starają się normalnie żyć. Mają swoje problemy, są wciąż pod opieką odpowiednich służb  społecznych. Starają się jakoś sobie radzić z tą sytuacją.

Brali pod uwagę, żeby być tutaj dziś na sali?

Nie, decyzja była już wcześniej, że nie będą uczestniczyć w procesie.

Dlaczego?

To decyzja podyktowana względami ludzkimi. Nie chcieli tego przeżywać po raz kolejny, nie chcieli za każdym razem słyszeć, jak były męczone ich dzieci, jak okrutnie były traktowane. Proszę zrozumieć, to jest kwestia ludzka.

A czy mają takie poczucie winy, że gdyby im nie odebrano praw rodzicielskich, za to jak sami traktowali swoje dzieci, to dzisiaj mieliby piątkę, a nie trójkę dzieci?

Nie da się ukryć, że rodzice biologiczni nie są bez winy, gdyż zaniedbali swoje obowiązki rodzicielskie w 2011 i 2012 roku...

Mają poczucie winy?

To jest oczywiste. Trudno mi na ten temat się wypowiadać.

Rozmawiał pan z nimi?

W jakimś zakresie mają poczucie winy, że zaniedbywali swoje obowiązki rodzicielskie. To spowodowało odebranie im dzieci. To jest niewątpliwe. Natomiast nie da się  ukryć, że liczyli na to, że skoro państwo zdecydowało się przejąć opiekę, to państwo zapewni ich dzieciom przynajmniej bezpieczeństwo. A tak się nie stało.

Czy będą chcieli odzyskać swoje dzieci?

Trudno mi na ten temat rozmawiać; nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie.