"Moje doświadczenie i wiedza podpowiadają mi, że jest praktycznie niemożliwe, by przez 20 lat pieniądze wyciekały z Agencji Wywiadu bez wiedzy szefostwa" - mówi "Gazecie Wyborczej" Janusz Pałubicki, koordynator służb specjalnych za rządów Jerzego Buzka. "Szukałbym odpowiedzialnych wśród szefostwa Agencji" - dodaje.

"Wyborcza" wraca do poruszonego w czwartek tematu dwóch dużych spraw o defraudację pieniędzy operacyjnych wywiadu. Dziennikarze ujawnili, że ten proceder trwał niemal przez dwie dekady i sięgał osób z najwyższych szczebli w agencji. O to, jak gigantyczne przekręty mogły wyciekać tak długo, pyta Janusza Pałubickiego.

"Jestem zdumiony, bo trudno uwierzyć, że przez tyle lat te sprawy nie wyszły na jaw" - przyznaje były koordynator służb specjalnych. Dodaje, że za jego czasów w agencji dokonywane były kontrole finansowe, które nie wykazały złego gospodarowania pieniędzmi. "Trudno mi też uwierzyć, że to działo się tak długo i nie wiedzieli o tym przełożeni tych kilku agentów zaangażowanych w kradzieże" - podkreśla.

Zdaniem Pałubickiego, bałagan w Agencji Wywiadu to "pasztet", o który prosił się premier Donald Tusk. "Uznał, że w rządzie nie jest potrzebna instytucja koordynatora służb specjalnych. Istnienie koordynarora powodowało, że premier nie musiał się zajmować takimi sprawami" - tłumaczy ekspert. "Gdyby to ode mnie zależało, uruchomiłbym teraz potężną kontrolę, by ustalić, co się stało, by szukać wszystkich odpowiedzialnych za te przestępstwa i brak nadzoru" - podsumowuje.

W piątkowej "Wyborczej" także:

- strefa wolnego szczucia

- ZUS wie lepiej, kiedy iść na urlop