​Problemy zdrowotne zgłaszają polskim wolontariuszom cudzoziemcy, którzy od kilkunastu dni koczują przy granicy Polski z Białorusią na wysokości wsi Usnarz Górny (Podlaskie). Rano mowa była nie tylko o przeziębieniach, ale u części imigrantów również o poważniejszych schorzeniach.

Przedstawiciele Fundacji Ocalenie, w tym tłumaczka, kontaktują się z imigrantami za pomocą megafonu, przez lornetki obserwują odpowiedzi; czasami grupa imigrantów komunikuje się poprzez napisy na kartonach podnoszonych do góry, by były widoczne z odległości kilkuset metrów. Tyle bowiem dzieli dziennikarzy i wolontariuszy po polskiej stronie, od grupy, która znajduje się tuż przy granicy, po stronie białoruskiej.

Według danych fundacji grupa koczujących liczy 32 osoby. Obcokrajowcy przekazali informację, że 25 osób spośród nich jest przeziębionych, a część zgłasza poważniejsze dolegliwości zdrowotne. Jak wynika z ustaleń wolontariuszy, najpoważniejszy jest stan ok. 50-letniej kobiety, która jest w grupie wraz z dwoma nastoletnimi córkami. Imigranci twierdzą też, że nie dostali od strony białoruskiej leków. Poinformowali też, że od wczoraj nie dostają jedzenia.

Po stronie polskiej trudno ocenić ich sytuację i zweryfikować te informacje; media i osoby postronne oddalone są od grupy o kilkaset metrów; mniej więcej co godzinę, półtorej zmieniają się policjanci, którzy pilnują terenu. Za nimi widać jedynie samochody wojska i straży granicznej, które są tuż przy samym pasie granicznym.

Rośnie ilość ludzi pod granicą

Po południu po stronie białoruskiej można było zaobserwować cywili, którzy byli w towarzystwie tamtejszych służb granicznych. Według niezweryfikowanych w innych źródłach informacji podanych przez imigrantów tłumaczce byli to amerykańscy dziennikarze telewizyjni przygotowujący publikacje na temat sytuacji na granicy.

Do nadania tej depeszy Polskiej Agencji Prasowej nie udało się uzyskać potwierdzenia tych informacji od polskiej straży granicznej, której funkcjonariusze pełnią służbę na linii granicznej w tym miejscu, uniemożliwiając koczującym wejście na terytorium RP. SG podaje, że grupa liczy 24 osoby, możliwe, że o kilka osób więcej, a brak dokładności ma wynikać z faktu, że część cudzoziemców przebywa w namiotach.

"Jak rośnie mur między ludźmi"

Po południu na działce przy terenie odgrodzonym i pilnowanym przez policjantów zaczęło przybywać ludzi. Oprócz dziennikarzy również np. z mediów niemieckich i działaczy organizacji pozarządowych (m.in. dojechała tam grupa działaczek Strajku Kobiet), pojawiają się tam też osoby prywatne. Nie wszystkie z czystej ciekawości. Jeden z mężczyzn przyjechał tam z dziećmi, w trakcie wycieczki do Bohonik i Kruszynian, czyli miejsc związanych z polskimi Tatarami i islamem. Mówił, że chciał pokazać dzieciom, "jak rośnie mur między ludźmi".

Jeden z miejscowych gospodarzy przyznał w rozmowie z PAP, że w miniony weekend wieś przeżyła najazd turystów. Zwrócił uwagę, że Usnarz Górny był dotąd oazą spokoju i nie budził większego zainteresowania do tego stopnia, że od lat nie było chętnych na nieruchomości, które są tam do kupienia.

Sytuacja na granicy

W ostatnich dniach na granicy polsko-białoruskiej doszło do kryzysu. Po białoruskiej stronie granicy w okolicy Usnarza Górnego od kilkunastu dni koczuje grupa imigrantów. Chcą dostać się do Polski i starają się o pomoc międzynarodową. Na granicę pojechało wojsko oraz Straż Graniczna, które pilnują przejścia. Postawiony został także drut kolczasty, by migranci nie przedostali się do naszego kraju. 

Rząd przekonuje, że kryzys migracyjny to metoda reżimu Alaksandra Łukaszenki w ramach tzw. wojny hybrydowej. We wspólnym oświadczeniu premierzy państw: Polski, Litwy, Łotwy i Estonii stwierdzili, że bieżący kryzys na granicach z Białorusią został zaplanowany i systematycznie zorganizowany. Wezwali też władze białoruskie do zaprzestania działań prowadzących do eskalacji napięć.

W poniedziałek po południu szef MON Mariusz Błaszczak poinformował, że jeszcze w tym tygodniu rozpocznie się budowa płotu na granicy polsko-białoruskiej.

Jednocześnie rząd jest krytykowany o niehumanitarne podejście wobec ludzi. Po kilku dniach Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych zdecydowała o wysłaniu transportu z pomocą rzeczową dla imigrantów. Ciężarówka czeka na decyzję MSZ Białorusi w sprawie przekroczenia granicy.