PKS likwiduje coraz więcej kursów na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Do Suliszowic niedaleko Myszkowa nie jeździ już żaden autobus. Mieszkańcy innych okolicznych miejscowości, wybierając się w podróż, muszą radzić sobie sami. Przedsiębiorstwo tłumaczy się krótko: mamy kłopoty ekonomiczne i musimy oszczędzać.

Początek kłopotów to czas, kiedy mieszkańcy zaczęli tracić pracę w okolicznych miastach. Była praca, były autobusy - przyznaje w rozmowie z reporterem RMF FM Marcinem Buczkiem jedna z mieszkanek Suliszowic. Dawniej był autobus o 5 rano, o 9, w południe - wylicza kobieta. A teraz ani jednego, tylko pieszo, rowerem lub motorem. No i własnym samochodem.

Zapełnione niegdyś pasażerami autobusy zaczęły świecić pustkami. Lokalne PKS-y podjęły więc decyzję o likwidowaniu kursów - długi przedsiębiorstw rosły; teraz nikt nie chce ich przejąć czy kupić.

Tam, jeśli to możliwe samorządy wynajmują prywatnych przewoźników, ale ci jeżdżą tylko tam, gdzie się opłaca. Są więc takie miejsca, gdzie - oprócz szkolnego gimbusa - przez cały dzień nie jeździ już żadem autobus. Zostały tylko przystanki.