35 dzieci ze szkoły nr 9 w Mielcu w województwie podkarpackim, które wczoraj uległy zatruciu podczas apelu, prawdopodobnie jeszcze dzisiaj opuści szpitale. W sumie pomocy udzielono 45 uczniom szkoły, a prawie 400 ewakuowano. Szkoła nie działa, a na miejscu prowadzone są specjalistyczne badania.

35 dzieci ze szkoły nr 9 w Mielcu w województwie podkarpackim, które wczoraj uległy zatruciu podczas apelu, prawdopodobnie jeszcze dzisiaj opuści szpitale. W sumie pomocy udzielono 45 uczniom szkoły, a prawie 400 ewakuowano. Szkoła nie działa, a na miejscu prowadzone są specjalistyczne badania.
Strażacy w szkole podstawowej w Mielcu /Darek Delmanowicz /PAP

Decyzją prezydenta miasta szkoła jest dzisiaj zamknięta i nie odbywają się w niej żadne zajęcia. Na miejscu pracownicy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej z Rzeszowa przeprowadzają badania toksykologiczne.

Wczoraj analizy prowadzone przez straż pożarną bardzo czułym chromatografem gazowym wykryły w powietrzu szkodliwy benzen. Zdaniem strażaków, jego stężenie było jednak zbyt małe, by mogło dojść do zatrucia.

Dyrektor szkoły potwierdził, że w 2016 roku przeprowadzony był remont tej Sali. Nie potwierdził jednak, by w ostatnim czasie coś było domalowywane, co by mogło tłumaczyć pojawienie się benzenu, który występuje w rozpuszczalnikach.

W czwartek przed godziną 11:00 w trakcie apelu w szkole podstawowej nr 9 przy ul. Drzewieckiego w Mielcu zemdlało 20 dzieci. Później źle poczuli się kolejni uczniowie. Dzieci mdlały, wymiotowały, miały kłopoty z oddychaniem, skarżyły się na bóle głowy i brzucha.

Do szpitala trafiło w sumie 45 uczniów.

Z budynku szkoły ewakuowano 389 uczniów z klas od czwartej do szóstej, w wieku 12-13 lat, i 35 nauczycieli.

(j.)