"Precz z dyktaturą", "Wolność dla Libii", "Stop dyktaturze Kadafiego" - krzyczeli Libijczycy na Starym Rynku w Poznaniu. Studenci, lekarze i inżynierowie z Libii, Syrii i Jemenu rozdawali ulotki ze zdjęciem dziecka zabitego na Placu Zielonym w Trypolisie. W Poznaniu mieszka kilkanaście osób pochodzących z Libii.

Naród libijski wyszedł na ulice nie dlatego, że jest głodny, ale dlatego, że pragnie państwa prawa. Ma dosyć państwa rządzonego przez jednego dyktatora. Nasz naród cierpi już ponad 40 lat - powiedział pracujący w Poznaniu chirurg Nasr Swehli.

Libijczycy podkreślali swoje rozgoryczenie faktem, że przywódcy wielu krajów zbyt późno wyrazili solidarność z narodem libijskim. Kraje zachodnie przymykały oczy, tolerowały mord na narodzie libijskim tylko dlatego, by zapewnić sobie swój udział w zyskach z ropy naftowej. Kadafi przekonał do siebie cały świat dzięki swoim pieniądzom - stwierdził Nasr Swehli.

Libia będzie wolnym, suwerennym krajem. Ludzie, którzy przejmą władzę, na pewno będą reprezentantem narodu libijskiego - podkreślił.

Aflah Amar przyznał, że jest wdzięczny Polakom za otrzymane wsparcie. Polacy rozumieją, co dzieje się w naszym kraju. W mediach poświęca się uwagę wydarzeniom w Libii. Ale chcemy, by ludzie wiedzieli, że w Libii nie ma żadnego radykalizmu, żadnej Al-Kaidy. Libijczycy walczą o swoją wolność - podkreślił.

Libijczycy mieszkający w Polsce cały czas śledzą przebieg wydarzeń w ich kraju. Starają się też być w kontakcie ze swoimi rodzinami. Dzwoniłem dziś do brata do Bengazi. Jak powiedział mi, ludzie na głównym placu w mieście są uśmiechnięci, zadowoleni, jest jedzenie i paliwo. Nie ma żadnych braków. Ludzie wzajemnie oferują sobie pomoc. Wydaje mi się, że jeszcze trochę i będzie dobrze - powiedział lekarz Hussein Benamer.

"Nie ma obawy, że po Kadafim przyjdzie inny dyktator. Tej rewolucji nie robili wojskowi. Teraz jest to rewolucja młodzieży, która wyszła na ulice i wywalczyła swoje" - dodał.