Lekarze nie mogą dojść do porozumienia, kto powinien zaznaczać na receptach poziom refundacji leków. Pieczątkę "Refundacja do decyzji NFZ" przybijają medycy z Porozumienia Zielonogórskiego i OZZL-u. Ci pierwsi uważają, że mogą wystawiać zaświadczenia o chorobach przewlekłych. Drudzy twierdzą, że powinni to robić aptekarze. Farmaceuci odpowiadają, że to bzdura.

Spór dotyczący zaznaczania na receptach poziomu refundacji leków staje się wewnętrznym sporem środowisk medycznych. Lekarze obowiązek ten zrzucają na farmaceutów. Aptekarze twierdzą natomiast, że to kompletna bzdura i cytują rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia. Osoba wydająca lek nie dopisuje ani nie poprawia na recepcie żadnych danych niezbędnych do wystawienia recepty - tłumaczy w rozmowie z reporterem RMF FM jedna z trójmiejskich aptekarek. Jedynym wyjątkiem od tej zasady jest - według farmaceutów - sytuacja, kiedy lekarz nieczytelnie wpisze numer PESEL pacjenta lub jego adres. Tylko wtedy można nanieść poprawki.

Bez adnotacji o chorobie przewlekłej, pacjent zapłaci za leki więcej. Prezes NFZ Jacek Paszkiewicz nie ma jednak dla chorych żadnej rady w tej sprawie. Zaznacza jedynie, by z receptami z pieczątką "refundacja do decyzji NFZ" nie przychodzili do Funduszu. Ani w centrali, ani w oddziale nie mają szans na jakąkolwiek pomoc. Pacjent nie ma prawa oczekiwać, że my będziemy do tej recepty dopinali jakąś decyzję. Nic takiego nie będzie miało miejsca - mówi szef NFZ.

Konkluzja jest taka, że ci, którzy mają prawo do taniego leku, a w aptece zapłacą więcej, nie mogą liczyć na to, że NFZ zwróci im jakieś pieniądze. Szef Funduszu radzi jedynie pacjentom, by poskarżyli się do rzecznika praw pacjenta. Wtedy NFZ nie będzie miał za dużo pracy.