Kto zlecił specsłużbom prześwietlenie premiera-elekta Marka Belki? Trwa wymiana ciosów między byłym szefem Agencji Wywiadu Zbigniewem Siemiątkowskim, a prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim.

Prezydent zlecił mi odpowiedzenie na następujące pytanie – czy są jakieś przeciwwskazania przeciwko powołaniu na wysokie stanowisko profesora Marka Belki - mówi zbigniew Siemiątkowski. Prezydent stanowczo zaprzecza, tłumacząc, że wiedział o całej sprawie, ale nikomu jej nie zlecał.

Konstanty Miodowicz, członek speckomisji nie ma wątpliwości, kto nie kłamie: Nawet mi to przez myśl nie przechodzi, by czynił to prezydent Rzeczpospolitej. Premier Marek Belka zwrócił się do Agencji Wywiadu o wyjaśnienie i otrzymał odpowiedź, że rutynowo sprawdzono jego teczkę 31 marca.

Podobno – ja się nie znam na tym – ale jest to zgodne z procedurami, zgodne z prawem - mówi Belka. Co ważne - nie ma tam słowa o działaniu na polecenie prezydenta. Jak nieoficjalnie dowiedział się reporter RMF, Agencja Wywiadu nigdy wcześniej nie zwracała się do Instytutu Pamięci Narodowej o teczki kandydatów na premiera czy ministrów. Za tym ktoś musiał stać. Można próbować wskazać np. na pana ustępującego premiera Millera - stawia hipotezę inny członek speckomisji, Zbigniew Wassermann.

Ludzie z otoczenia Millera mogli próbować zablokować kandydaturę Belki na premiera, podobnie jak grzebanie w papierach było powodem podania się do dymisji Marka Belki, gdy był wicepremierem w rządzie Millera.