Prawie 40 zastępów straży gasi pożar nielegalnego wysypiska odpadów w miejscowości Wszedzień w Kujawsko-Pomorskiem. To kolejny taki przypadek w kraju w ostatnich dniach. Słup czarnego dymu widać już z kilkunastu kilometrów. Specjalne służby stale monitorują jakość powietrza. Prewencyjnie ewakuowano ponad 30 mieszkańców z najbliższej okolicy. Noc spędzają u rodzin.

Strażacy próbują zlokalizować źródło pożaru i ochronić okoliczne budynki. Ci, którzy są najbliżej ognia - pracują w aparatach tlenowych. 

Dym, który wydobywa się z płonącej hałdy może być niezwykle toksyczny. W niebezpieczeństwie są okoliczni mieszkańcy, których domy znajdują się kilkadziesiąt metrów od składowiska. Strażacy prewencyjnie ewakuowali 32 osoby. Przygotowano dla nich miejsca noclegowe w sali gimnastycznej w pobliskim Mogilnie. Mieszkańcy zdecydowali jednak, że noc spędzą u swoich bliskich.

Strażacy apelują też, by pozamykać okna oraz nie wychodzić na zewnątrz. Apelujemy również do gapiów, aby nie przyjeżdżali samochodami na teren akcji, ponieważ tarasują drogę dojazdową do miejsca akcji ratowniczo-gaśniczej, utrudniają ją, narażając siebie na utratę zdrowia i życia - mówił rzecznik prasowy w Komendzie Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Toruniu.

Ogień się już nie rozprzestrzenia, ale akcja jest niezwykle trudna. Z kilkunastu ton płonących śmieci wydobywa się czarny i żrący dym. Część zastępów straży co chwilę wyjeżdża po zapas wody na brzeg pobliskiego jeziora.

Do gaszenia pożaru wezwano wsparcie z sąsiednich województw. Jak informował nas rzecznik państwowej straży pożarnej Paweł Frątczak, na miejsce pożaru skierowano też jednostki ratownictwa chemicznego z Bydgoszczy oraz Torunia.

Jak nieoficjalnie ustalił nasz dziennikarz Mateusz Chłystun, na wysypisko zwożono odpady z całej Europy, w tym odpady ze szpitali. Są tam też beczki z chemikaliami. Powierzchnia całego wysypiska wynosi około 10 tysięcy metrów kwadratowych.

Mieszkańcy obawiali się już od jakiegoś czasu szkodliwego wpływu wysypiska na środowisko. W zeszłym roku prosili o interwencję w starostwie powiatowym i w Wojewódzkim Inspektoracie Środowiska, ale jak relacjonują - kończyło się wyłącznie na oględzinach.

(az, m, ł)