Eksplozje, syreny alarmowe, ogień, kłęby czarnego dymu, wypalone wraki samochodów, zabici i ranni – tak wyglądał rano Bagdad. W pierwszym dniu ramadanu - muzułmańskiego świętego miesiąca – stolicą Iraku wstrząsnęła seria zamachów bombowych.

Według wciąż jeszcze niepełnych danych, w 5 zamachach zginęły co najmniej 33 osoby. Niepotwierdzone doniesienia mówią, że wśród ofiar jest jeden cudzoziemiec. Celem największego i pierwszego z zamachów była siedziba Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, w tym momencie otoczona przez amerykańskie wojska.

Wszystko wskazuje na to, że ciężarówka wypełniona materiałami wybuchowymi była de facto pojazdem oznakowanym symbolami Międzynarodowego Czerwonego Półksiężyca. Wykorzystali do zamachu samochód służący do niesienia pomocy humanitarnej - mówili żołnierze.

Przedstawiciele Międzynarodowego Czerwonego Krzyża są wstrząśnięci, jednak jak mówią, nie do końca zaskoczeni. To przecież nie pierwszy raz. Wystarczy przypomnieć sobie 19 sierpnia, kiedy zaatakowane zostały kwatery główne ONZ w Bagdadzie - mówią.

Brytyjski sekretarz spraw zagranicznych Jack Straw stwierdził, że ataki pokazują, jak trudna jest sytuacja w Iraku: Terroryści po raz kolejny zaatakowali nie amerykańskie czy brytyjskie wojska, lecz międzynarodową organizację, która jest w Bagdadzie tylko po to, by nieść pomoc. To świadczy o tym, jak bardzo ci ludzie są zdeprawowani i bez serca. Nie kierują się żadnymi ideałami. To najgorsze niedobitki reżimu Saddama Husajna - uważa Straw.

Poza siedzibą Międzynarodowego Czerwonego Krzyża celami ataków były także posterunki irackiej policji. Agencja Reutera pisze o atmosferze zastraszenia wśród mieszkańców i panującym w mieście chaosie.

11:50