„Jeśli pani prezydent utrzyma tempo sprzed referendum i będzie tak aktywna, jak w ostatnich tygodniach, to znaczy, że referendum spełniło swoje zadanie” – mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Tomaszem Skorym burmistrz Ursynowa Piotr Guział. „Pani prezydent musi mieć poczucie, że ma gorący oddech warszawiaków na plecach. Będziemy piętnować każde potknięcie, ale też będziemy pomagać” – dodaje.

Tomasz Skory: Pani burmistrzu, kto zawalił?

Piotr Guział, burmistrz Ursynowa, jeden z inicjatorów warszawskiego referendum: No cóż. Premier Donald Tusk zastawił sprytnie pułapkę na Prawo i Sprawiedliwość. PiS wpadł w tę pułapkę - pozwolił wciągnąć się w grę Platforma-PiS. Warszawiacy mieli dość Hanny Gronkiewicz-Waltz. To pokazywały wszystkie sondaże. PiS nie był dla warszawiaków alternatywą. To było za mocne. Socjologowie muszą zbadać, czy bez PiS-u frekwencja byłaby większa czy nie. Ustalić, czy bardziej zrażali czy bardziej zachęcali swoich zwolenników.

Pan bardzo elegancko mówi, że PiS ukradł panu pomysł na referendum. I PiS zawalił, a nie pan?

My zrobiliśmy to, co mogliśmy. Tam, gdzie są kamienie młyńskie, które mielą, ciężko jest się przebić takim zwykłym warszawiakom, który nie mają tego partyjnego szyldu, nie mają wielkiej machiny marketingowej.

Pana zdaniem: kto wygrał, kto przegrał?

Wszyscy zgodnie twierdzą, że wygrali warszawiacy i to prawda.

Jest jeszcze jeden facet, który na tym wszystkim wyrobił sobie niezłą markę: Piotr Guział. Teraz może zdyskontować to w wielkiej polityce?

To prawda. Z polityka samorządowego, znanego w miarę na Ursynowie, ale w Warszawie już mniej, a w Polsce w ogóle, awansowałem do pierwszej politycznej ligi. Pytanie, czy to jest tylko epizod, czy uda mi się to zdyskontować. Ja chciałbym to zdyskontować obywatelsko. Chciałbym, żeby z tego narodził się jakiś projekt, który co najmniej w wymiarze Warszawy, okaże się zwycięski. Szkoda byłoby zmarnować ten potencjał, to zaufanie warszawiaków.

Tak na koniec. Co pan czuje, kiedy widzi uśmieszek Hanny Gronkiewicz-Waltz?

Ten uśmieszek zniknął podczas kampanii referendalnej. Pani prezydent rzeczywiście przestraszyła się warszawiaków. To dobrze, że taka lekcja demokracji została pani prezydent udzielona. Ona z reguły wypowiadała się ex cathedra albo w ogóle milczała. Zmusiliśmy ją do pracy, uśmiechania się. To dobrze.

Nie powie pan nic o starciu tego uśmieszku z twarzy?

Nie jest to moją rolą. Nie podchodzę osobiście do pani prezydent. Ja ją oceniałem jako zarządcę Warszawy, jako gospodarza - oceniałem i wciąż oceniam słabo. Jeśli pani prezydent utrzyma tempo sprzed referendum i będzie przez ten rok tak aktywna, jak w ostatnich tygodniach, to znaczy, że referendum spełniło swoje zadanie. My tego będziemy bardzo wnikliwie pilnować. Pani prezydent musi mieć poczucie, że ma gorący oddech warszawiaków na plecach. Będziemy piętnować każde potknięcie, ale też będziemy pomagać. Nie da się zbudować wielkiej Warszawy nie działając wspólnie razem, ponad podziałami politycznymi.