Jedno dziecko zginęło, a troje zostało rannych, kiedy jeden z izraelskich czołgów ostrzelał szkołę w Dżeninie na Zachodnim Brzegu Jordanu. Izraelskie wojska wjechały rano do Dżeninu i Ramallah. Zdaniem komentatorów to pierwsza zapowiedź odwetu za wczorajsze zabójstwo ministra turystyki Rehawama Zeewiego. Izrael zażądał wydania sprawców zamachu.

Jeśli palestyńskie władze nie wydadzą natychmiast zamachowców i nie zdelegalizują organizacji terrorystycznych na swoim terenie, Izrael będzie traktować Autonomię jako siedlisko terroru – zapowiedział izraelski gabinet bezpieczeństwa. Nazwiska zabójców ministra Zeewiego zostały w nocy przekazane Palestyńczykom. Zdaniem ekspertów wszystko wskazuje na to, że Izrael przygotowuje się do operacji lądowej na Zachodnim Brzegu, gdzie czołgi zajęły pozycje pod Ramallah i Dżenim. Jeden z pojazdów ostrzelał szkołę w Dżeninie - jedno dziecko zginęło, a troje zostało rannych. Izraelczycy zastrzelili także palestyńskiego policjanta.

Wcześniej palestyński zamachowiec-samobójca zdetonował bombę przy granicy Strefy Gazy, zabijając siebie i raniąc dwóch żołnierzy izraelskich. Do incydentu doszło koło kibucu Nahal Oz po izraelskiej stronie granicy. Bomba wybuchła w momencie, gdy obok zamachowca przejeżdżał izraelski wojskowy dżip. Dwaj jadący nim żołnierze odnieśli lekkie obrażenia. Do zamachu przyznał się Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny.

Dziś po południu na górze Herzla w Jerozolimie odbędą uroczystości pogrzebowe zamordowanego ministra. 75-letni Rehawam Zeewi, przywódca skrajnie prawicowej partii Zjednoczenie Narodowe, został śmiertelnie postrzelony wczoraj rano w hotelu we wschodniej Jerozolimie przez niezidentyfikowanych sprawców. Po kilku godzinach zmarł w szpitalu. Do zamachu przyznał się także Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny. W przekazanym mediom oświadczeniu LFWP poinformował, że zamach na ministra jest odwetem za śmierć w sierpniu tego roku w Ramallah jednego z przywódców Frontu - Abu Alego Mustafy.

foto Archiwum RMF

11:00