Rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz 72 tys. zł grzywny – taki wyrok usłyszał przed warszawskim sądem dr Mirosław G. Jednocześnie lekarz został uniewinniony od zarzutów mobbingu. Wobec pacjentów oskarżonych o wręczenie łapówek sąd umorzył warunkowo postępowanie na dwa lata.



Sąd uznał, że dr G. przyjął od pacjentów łącznie ponad 17 690 złotych. Zgodnie z wyrokiem oskarżony będzie musiał zwrócić pieniądze, ale część tej kwoty zostanie odliczona z uwagi na to, że dr G. jako podejrzany w śledztwie spędził 3 miesiące w areszcie.

Prokurator żądał dla lekarza wyższej kary - dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat, 200 tys. złotych grzywny oraz przepadku pieniędzy z łapówek i obciążenia kosztami procesu. Sąd zdecydował jednak o łagodniejszym wyroku, stwierdzając, że materiału dowodowego nie można uznać za mocny i jednoznaczny. Z 42 zarzutów postawionych lekarzowi nie potwierdziły się aż 23. Sędzia Igor Tuleya w uzasadnieniu stwierdził wręcz, że już na etapie postępowania przygotowawczego brak było dowodów na najcięższe z nich. Nie ma żadnych dowodów na to, że oskarżony uzależniał leczenie pacjentów od otrzymywania korzyści majątkowych. Zdaniem sądu, brak jest również podstaw, aby uznać oskarżonego za winnego występku mobbingu - napisano w uzasadnieniu. Lekarz został również uniewinniony od zarzutu molestowania seksualnego.

Wobec pacjentów, którzy wręczali korzyści majątkowe Mirosławowi G., oskarżyciel wnosił o warunkowe umorzenie postępowania i sąd przychylił się do takiego wniosku. Postępowanie wobec 20 pacjentów i członków ich rodzin zostało warunkowo zawieszone na dwa lata.

Przed wydaniem wyroku oskarżony kardiochirurg podkreślał, że czuje się niewinny. Jego obrońca złożył wniosek o uniewinnienie swojego klienta, a zarzuty z aktu oskarżenia określił jako "oparte na bujnej wyobraźni".

Jak mówił po ogłoszeniu wyroku w sprawie doktora G. minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, jego zdaniem odbycie kary nie dyskwalifikuje skazanego lekarza od wykonywania zawodu. Pan doktor, o którym dzisiaj rozmawiamy, jest wybitnym specjalistą, ale jeżeli dopuścił się złamania prawa musi ponieść za to karę. Ale kara też jest wyraźnie opisana. Jeśli skazano go za łapówkę, to na pewno nie ma to wpływu na jego rozwój zawodowy - mówił szef resortu zdrowia.

CBA i prokuratutra w ogniu krytyki

Sąd wydając wyrok skazujący na Mirosławie G. jednocześnie skrytykował działania CBA i prokuratury. Wielogodzinne, nocne przesłuchiwania świadków sędzia porównał do czasów stalinizmu. Uznał również zatrzymania wszystkich oskarżonych za bezzasadne. Stąd też sugestia, że mogą oni domagać się odszkodowania. Sędzia nazwał CBA służbą nieprofesjonalną, a jej działania skandalicznymi.

CBA dostało się również za samo zatrzymanie kardiochirurga. Film nakręcony i pokazany mediom był zmanipulowany, komponował go kiepski reżyser - mówił sędzia. W trakcie procesu okazało się również, że CBA wprowadziło do szpitala agenta, który uwiódł pielęgniarkę i ta wynosiła mu szpitalną dokumentację.

Spektakularne zatrzymanie lekarza

Były ordynator kardiochirurgii szpitala MSWiA, 52-letni dziś dr Mirosław G., został w spektakularny sposób zatrzymany w lutym 2007 roku. Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego wyprowadzili go ze szpitala w kajdankach. Mariusz Kamiński, były szef CBA, działania biura w tej sprawie uważa za słuszne. To, co zrobiło Centralne Biuro Antykorupcyjne w tej sprawie, było jego obowiązkiem. Do tego CBA jest powołane, aby zwalczać skutecznie korupcję w różnych dziedzinach, a myślę, że na swój sposób ta sprawa była pewnym przełomem jeżeli chodzi o odbiór społeczny korupcji w służbie zdrowia. I ten wyrok dzisiejszy, skazujący doktora G. za korupcję potwierdza słuszność naszych działań - podkreśla w rozmowie z reporterem RMF FM.

Proces lekarza rozpoczął się w listopadzie 2008 roku. Sprawa była precedensowa między innymi ze względu problem określenia granic pomiędzy korupcją a "okazywaniem wdzięczności" lekarzom przez pacjentów po operacjach.

Łapówka czy wdzięczność. Gdzie jest granica?

Praktycznie nie da się określić granicy między wyrażeniem wdzięczności lekarzowi a łapówką, o jakiej mówi prawo - tak w rozmowie z dziennikarzem RMF FM twierdzi adwokat Jacek Kondracki. Jego zdaniem nie ma innego sposobu w obecnym stanie prawa, jak ocenianie każdego takiego przypadku w kontekście na przykład majętności wdzięcznego pacjenta. Człowiek zarabiający 100 tysięcy złotych, dla niego kupienie bukietu za 1000 złotych, będzie śmiesznym wydatkiem, dla zarabiającego 2000 złotych, będzie to wydatkiem nieosiągalnym - mówi mecenas Kondracki.

Jest też wyjście drastyczne - całkowity zakaz wręczania jakichkolwiek dowodów wdzięczności. To wymagałoby jednak zmiany obyczajów. A co Wy sądzicie na ten temat? Czy obdarowanie lekarza kwiatami lub eleganckim trunkiem to łapówka czy może tylko okazanie wdzięczności? Czekamy na Wasze głosy!