Trwa europejski maraton wyborczy. W sobotę do urn poszli Czesi, Włosi, Łotysze oraz mieszkańcy Malty. Swoich przedstawicieli do europarlamentu wybrali już Brytyjczycy, Holendrzy i Irlandczycy. Dziś głosują m.in. Polacy.

Największym problemem, który nurtuje unijnych przywódców, jest spodziewana niska frekwencja w eurowyborach. Według Instytutu Gallupa, pod koniec maja połowa z 332 mln uprawnionych do głosowania obywateli Unii z góry zakładała, że nie skorzysta z tego prawa.

Wielu przywódców europejskich gorąco apelowało więc o mobilizację wyborców. Demokracja nie jest sportem dla kibiców. Wymaga naszego udziału i naszego zaangażowania - argumentował Bertie Ahern, premier Irlandii, przewodniczącej obecnie UE.

W sobotę głosowali Włosi, Łotysze, obywatele Malty oraz Czesi. U naszych południowych sąsiadów nie obyło się bez wpadek. Jedna z kandydatek do europarlamentu nie mogła od razu zagłosować, bo nie figurowała na liście wyborców.

Natomiast motorem kampanii na Półwyspie Apenińskim był niewątpliwie Silvio Berlusconi. Na plakatach wyborczych Berlusconi, prezentuje się tradycyjnie z szerokim uśmiechem, na tle unijnej flagi. Tuż pod zdjęciem znajdują się liczby obrazujące nakłady na wielkie dzieła, które rozpoczęte zostały za jego kadencji.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że niebagatelna kwota - 93 miliardów – podana została w lirach, dawnej walucie Włoch. Jedni uważają, że eksponowanie lirów jest odwołaniem się do odczuć rodzinnych Włochów, którym waluta ta jest ciągle bardzo bliska. Natomiast inni twierdzą i większy efekt daje mówienie o miliardach niż o milionach.

W czwartek głosowała Holandia i Wielka Brytania; wczoraj Irlandia. W Polsce wybory odbędą się dziś; o północy rozpoczęła się cisza wyborcza. Potrwa do godziny 22.00 w niedzielę, gdy zamknięte zostaną wszystkie lokale wyborcze. Prowadzenie kampanii w czasie ciszy grozi karą aresztu lub grzywny.

Swoich eurodeputowanych wybrali już Brytyjczycy, Holendrzy i Irlandczycy. Na Wyspach Brytyjskich unijne wybory połączono z głosowaniem w wyborach lokalnych i już wiadomo, że wojna w Iraku poważnie zaszkodziła rządzącej tam Partii Pracy. Ugrupowanie Tony’ego Blaira przegrało z konserwatystami oraz z liberalnymi demokratami.

Nigdy wcześniej partia rządząca nie zajęła trzeciego miejsca - oczywiście Tony Blair może próbować bagatelizować tę porażkę, twierdząc że to tylko wybory lokalne, ale byłoby to dla mnie dziwne - przecież za jedenaście miesięcy mamy wybory do parlamentu - komentował wyniki jeden z liderów konserwatystów.

Gorycz porażki osłodzić może Blairowi zwycięstwo Kena Livingstona w wyborach na burmistrza Londynu. Kandydat lejburzystów wybrany został na drugą kadencję.