Bomba, która eksplodowała dziś w Strefie Gazy, miała prawdopodobnie zostać podłożona w jednym z żydowskich osiedli. Izraelska policja podejrzewa, że z powodu awarii technicznej wybuchła wcześniej. Na skutek eksplozji zginął Palestyńczyk, a jego kolega został ranny. Do eksplozji doszło w mikrobusie, przewożącym arabskich robotników do pracy we izraelskim bloku osadniczym Katif.

Eksplozja nastąpiła w pobliżu osiedla Rafah Yam. Właścicielem mikrobusu jest Izraelczyk, a jego żona znajdowała się wśród pasażerów. Ten fakt oddala podejrzenia, ze bombę podłożyli radykalni osadnicy żydowscy np. w odwecie za ciągły ostrzał z moździerzy. Tymczasem armia izraelska odblokowała dzisiaj częściowo palestyńskie miasto Kalkilia na Zachodnim Brzegu. Oznacza to, że robotnicy z tych rejonów mogą znowu dojeżdżać do pracy w centralnym Izraelu. Pozwolenie na pracę w żydowskich osiedlach i okręgach przemysłowych Strefy Gazy ma blisko sześć tysięcy Palestyńczyków. Źródła wojskowe podały, że w czasie obławy na terrorystów zabity został 30-letni Adnan Odeh z Kalkili. Palestyńczycy nie chcą jednak uznać go za Szahida czyli świętą ofiarę twierdząc, że był izraelskim konfidentem.

W trwających od siedmiu miesięcy starciach izraelsko-palestyńskich zginęło już prawie 500 osób.

foto RMF FM

14:40