Mimo wejścia w życie specjalnej ustawy i planowanego na początek sierpnia wniosku prezesa IPN do wojewody, wznowienie poszukiwań ofiar terroru komunistycznego na warszawskich Powązkach może zacząć się dopiero za wiele miesięcy. Wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski deklaruje pilne prace, by przenieść współczesne groby z terenu poszukiwań, ale mówi też o obiektywnych przeszkodach - chodzi o miejsce na przenoszone groby.

By archeolodzy mogli znowu szukać szczątków ofiar terroru stalinowskiego, trzeba mieć gdzie przenieść groby z lat 80. Na wojskowych Powązkach miejsca już nie ma - cmentarz trzeba więc powiększyć. A to potrwa.

Trzeba tam dokonać zmiany w planie zagospodarowania przestrzennego, wydzielić geodezyjnie fragment terenu, żeby było gdzie te groby przenieść. Myślę, że potrzeba na to kilku miesięcy - wyjaśnia Jacek Kozłowski w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Mariuszem Piekarskim.

Dodaje, że w pierwszej kolejności chce uwalniać dla prac archeologicznych miejsca wskazywane przez poszukiwaczy z IPN-u.

Kolejna sprawa to rozmowy z rodzinami osób pochowanych w miejscu planowanych poszukiwań. W tej chwili nie sposób przewidzieć, jak trudne będą te rozmowy. Specjalna ustawa, która wejdzie w życie 2 sierpnia, daje możliwość wydania decyzji administracyjnej o przeniesieniu grobu, ale dopiero wtedy, gdy przez 3 miesiące nie uda się uzyskać zgody rodziny.

Jeżeli chcemy uniknąć protestów, które rzeczywiście mogą to opóźnić, to trzeba to robić w dialogu, z poszanowaniem godności tych później chowanych - podkreśla wojewoda Kozłowski.

Jak zaznacza nasz dziennikarz, niewykluczone, że konieczne będą rozmowy z 400 rodzinami - być może nawet tyle grobów trzeba będzie przenieść, by przeszukać teren całej Łączki.

Może nie wszystkie 400, a może i wszystkie? Zobaczymy. Przygotujemy takie poszerzenie cmentarza, że jeśli będzie taka potrzeba, wszystkie te groby będzie można przenieść - podsumowuje Jacek Kozłowski.

(edbie)