Przez dziewięć godzin próbowano złapać strusia, który wczoraj nad ranem uciekł z hodowli w okolicach miejscowości Wola Blakowa. Właściciel musiał wezwać na pomoc policjantów. Akcja funkcjonariuszy zakończyła się zabiciem nielota.

Wczoraj po południu funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie dotyczące biegającego po polach i drogach zwierzęcia. Rzeczniczka radomszczańskiej policji Aneta Komorowska poinformowała, że dyżurny skontaktował się z lekarzem weterynarii, aby ten pomógł unieszkodliwić zwierzę. Niestety, lekarz odmówił wsparcia, tłumacząc się brakiem odpowiednich środków - zaznaczyła rzeczniczka. Mogło to być spowodowane tym, że struś ważył około 120 kilogramów i jak poinformował właściciel jego kopnięcie lub uderzenie skrzydłem mogło zakończyć się poważnymi obrażeniami.

W pewnym momencie nielot zaczął biec z pola w stronę drogi. Gdy policjanci starali się nie wypuścić go na jezdnię, on ruszył prosto na nich. Według rzeczniczki, jeden z policjantów, po upewnieniu się, że nikt nie znajduje się na linii strzału, dwukrotnie strzelił, zabijając strusia. Właściciel utrzymuje, że prosił o pomoc lekarzy weterynarii, jednak żaden nie chciał mu pomóc.