"Możemy uratować 4-5 tysięcy miejsc pracy" - mówi w RMF FM biznesmen Krzysztof Domarecki. Ten właściciel chemicznej spółki giełdowej Selena FM złożył ofertę na zakup trzech przeznaczonych do likwidacji kopalń Kompanii Węglowej. Chodzi o zakłady Brzeszcze, Sośnica-Makoszowy i Bobrek-Centrum. "To jest absolutnie projekt wieloletni" - dodaje. "Tego się nie da rozwiązać w krótkim okresie. Ja jestem znany z tego, że jestem zwolennikiem patriotyzmu gospodarczego i wolę raczej, żeby to było w polskich rękach. Zwłaszcza, jeśli mówimy o surowcach" - mówi Domarecki.

Dlaczego zainteresował się pan trzema kopalniami Kompanii Węglowej?

Od półtora roku funkcjonuje zespół mojej firmy Universal Energy. W tym zespole pracowaliśmy nad technologiami związanymi z węglem i z metanem. Po kilku miesiącach pracy, na początku 2014 roku, doszliśmy do wniosku, że sytuacja w górnictwie jest taka, że powinniśmy się przymierzyć nie tylko do wdrażania nowych technologii, ale zapewne też do przejęcia jednej lub kilku kopalń. Między innymi po to, by te technologie wdrażać. Taki był początek tej historii. Moi koledzy górnicy, niektórzy z 20-30 letnim stażem, którzy pracują w Universal Energy byli autorami takiej koncepcji. Później zaczęliśmy ją rozwijać.

Jak chce pan sprawić, że kopalnie na których Kompania Węglowa traci, panu będą przynosiły zysk?

To jest zasadnicze wyzwanie. My nie mamy gwarancji, że my takie rozwiązanie znajdziemy. Mamy postawionych kilka hipotez roboczych. Dotyczą tego, w jaki sposób wyciągnąć kopalnie na plus. Natomiast te koncepcje wymagają bardzo konkretnej weryfikacji. I dlatego po tym, jak teraz zgłosiliśmy naszą gotowość do Kompanii Węglowej, liczymy na to, że będziemy mogli zapoznać się z dokumentacją dotyczącą poszczególnych kopalń, zwłaszcza problemów tam występujących. Pamiętajmy, że nie ma w Kompanii Węglowej ani jednej kopalni, która nie miałaby problemów. Po analizie spróbujemy opracować strategię dla każdej z tych kopalń indywidualnie.

Co dla tych kopalń jest ważniejsze: zwiększenie przychodów, czy zmniejszenie kosztów?

I jedno i drugie.

A co będzie trudniejsze?

Oczywiście zmniejszenie kosztów, dlatego że cała Kompania Węglowa, jak i zresztą całe polskie górnictwo, jest przewymiarowane, jeżeli chodzi o skalę zatrudnienia. I to poważnie. Bez względu na to, czy inwestor będzie państwowy, czy prywatny, czy to będzie nowa Kompania Węglowa, czy to będzie mniejsza jakaś spółka, czy to energetyka przejmie, ten problem musi być rozwiązany.

Ale ma pan świadomość, że jeżeli uda się panu kupić te kopalnie i zacznie pan rozmowy od tego, że trzeba zmniejszyć zatrudnienie, to związki zawodowe zapewne zgotują panu piekło?

Tu jest odwrotnie. Teraz cztery kopalnie są przeznaczone do likwidacji. To oznacza 11 tysięcy miejsc pracy zagrożonych. Skoro my jesteśmy gotowi przejąć trzy z tych kopalń, to oznacza uratowanie określonej liczby miejsc pracy. W ten sposób na to trzeba patrzeć. Pamiętajmy, że te kopalnie dzisiaj przynoszą straty i dzisiaj zgodnie z programem rządowym są przeznaczone do likwidacji, a nasza oferta jest taka: poszukajmy alternatywnego wyjścia. Universal Energy może być liderem procesu wyciągnięcia tych kopalń na prostą i uratowania 4-5 tysięcy miejsc pracy.

W perspektywie 2 lat, ile chce pan zaangażować w tę inwestycję?

Dzisiaj jest o wiele za wcześnie, żeby to powiedzieć. Najpierw musimy się zapoznać z problemami, które są do rozwiązania. Na pewno będą to niemałe środki.

Mówił pan na początku, że nie ma pan gwarancji, że to pan trzyma w dłoni ten kamień filozoficzny, ten sposób na wyciągnięcie tych kopalń na prostą. Ile więc jest pan gotów stracić na tym interesie? Robił pan takie rachunki?

Jest za wcześnie, żeby takie rachunki robić. Natomiast po pierwsze pamiętajmy, że w Universal Energy mamy zespół specjalistów z doświadczeniem w górnictwie od 20 do 30 lat. Mamy ludzi, którzy robili restrukturyzację, mamy ludzi, którzy znają się na technologiach. Mamy ludzi, którzy znają się na zarządzaniu. I to z tym zespołem ja chcę wypracować rozwiązania i wtedy kiedy będziemy mieli je wypracowane będziemy mogli powiedzieć jaką kwotę możemy zaryzykować.

Zatrzymajmy się przy obawach. Gdy związkowcy z Kompanii Węglowej dowiedzieli się o pana propozycji, to stwierdzili, ustami szefa górniczej Solidarności Dominika Kolorza, że sprawdzali potencjał inwestycyjny pana firmy. Twierdzą, że wielki on nie jest.

Na tym etapie mają prawo tak mówić, bo to jest dopiero początek. Wszyscy są zaskoczeni tym, że taka sprawa wyszła. Ale pamiętajmy, że jeszcze przed chwilą przed nimi było widmo zamknięcia ich kopalń. Liczę na to, że będziemy ze związkami rozmawiali. Ale przede wszystkim to, co do nich powinno przemawiać, to szansa na uratowanie tysięcy miejsc pracy.

Kiedy w pana głowie pojawił się ten pomysł kupienia tych trzech kopalń? Kiedy wysłał pan pierwszy sygnał o swoim zainteresowaniu do Kompanii Węglowej albo do rządu? Bo pierwotnie to chciał pan kupować kopalnie nie Kompanii, a Katowickiego Holdingu Węglowego.

Sygnały do rządu dotyczące naszego podejścia do górnictwa wysyłaliśmy w czerwcu i we wrześniu, ale to były pierwsze sygnały. To były pisma, które bardziej prezentowały koncepcje i możliwe rozwiązania. Pierwsze pismo do KHW złożyliśmy w październiku. Pierwsze pismo do Kompanii Węglowej w listopadzie.

A kontaktował się pan ze stroną rządową? Na przykład z pełnomocnikiem rząd ds. reformy węglowej Wojciechem Kowalczykiem?

Tak, mieliśmy krótkie spotkanie z panem pełnomocnikiem Kowalczykiem.

I jakie efekty?

Pan minister Kowalczyk jest bardzo otwarty na to, żeby polski biznes włączył się do kwestii rozwiązania przynajmniej części problemów górnictwa i taką otwartość zadeklarował.

Czemu w ogóle chce się pan angażować w tak ryzykowny biznes? Ma pan przecież swoją historię. Kilka udanych biznesów na koncie, a teraz wchodzi pan w coś niezwykle trudnego. Po co to panu?

Przede wszystkim ja jestem przedsiębiorcą. Po drugie od 3 lat nie jestem już prezesem zarządu w chemicznej Selenie, jestem jedynie prezesem rady nadzorczej. Ja od 3 lat inwestuję w nowe projekty. To nie jest pierwszy projekt w który zainwestowałem, aczkolwiek wcześniej to były nieduże projekty technologicznie. Nie mniej jednak pamiętajmy, że ja mam 25 lat doświadczenia biznesowego i to głównie międzynarodowego. Myślę, że mogę spróbować się zmierzyć z takim wyzwaniem i spróbować część z tego doświadczenia wykorzystać na polskim podwórku.

To jest projekt w który chce pan wejść na kilka lat, czy też po jakimś czasie sprzedać to innemu inwestorowi? Może zagranicznemu?

To jest absolutnie projekt wieloletni. Tego się nie da rozwiązać w krótkim okresie. Ja jestem znany z tego, że jestem zwolennikiem patriotyzmu gospodarczego i wolę raczej, żeby to było w polskich rękach. Zwłaszcza, jeśli mówimy o surowcach.

Czego pan się najbardziej obawia w tym projekcie?

Problemów technologicznych, one mogą się okazać większe niż problemy ludzkie.

A w czym pan będzie lepszy od obecnego państwowego właściciela? Dlaczego on traci, a pan ma zarabiać?

A to niech pan poczyta w książce o różnicach między właścicielem państwowym, a prywatnym. Tam pan znajdzie odpowiedzi.

No więc?

To prędkość zarządzania, zdolność ściągania technologii zagranicznych, zespół... Prywatny właściciel zarządza inaczej niż państwowy. U prywatnego właściciela nie ma układów politycznych, nie ma co wybory zmieniania się władz, jest to więc pewna ciągłość. To są pewne elementy, które dają przewagę prywatnemu właścicielowi.

Państwowy właściciel jak ma strajk, to ma duży problem. Boi się zwłaszcza przed wyborami. Przedsiębiorcy prywatnemu jest łatwiej, czy trudniej?

Państwowy właściciel ma wielką przewagę, bo jak ma problemy to dosypuje pieniędzy z niekończącego się źródła podatkowego, jakim dysponuje. Ale to jednocześnie rozbija biznes.