​Szef polskiej dyplomacji Jacek Czaputowicz nie przypomina sobie listów komisarz ds. praworządności Very Jourovej. I twierdzi, że nie słyszał o problemach z wizytą wiceprzewodniczącej KE.

Komisarz Jourova wysłała listy do najważniejszych osób w państwie 20 grudnia. Wyraziła w nich niepokój z powodu projektu ustawy dyscyplinującej sędziów i wezwała do wstrzymania praca legislacyjnych do momentu konsultacji z Komisja Wenecką. Minister Czaputowicz zdaje się jednak nie wiedzieć o co chodzi. Musiałbym sobie dokładnie przypomnieć o jakie listy chodzi - odpowiada pytany przez dziennikarkę RMF FM. 

Polscy dyplomaci w Brukseli sugerują ponadto, że Jourova nie jest korespondencyjnym partnerem dla prezydenta czy premiera. Ze względów protokolarnych te listy były niewłaściwe - powiedział rozmówca w stałym przedstawicielstwie przy Unii. W dodatku polscy dyplomaci podkreślają, że "była to osobista inicjatywa Jourovej, a nie całej Komisji Europejskiej".

Jourova już 10 grudnia podczas spotkania ministrów ds. europejskich powiedziała, że chce jak najszybciej pojechać z wizytą do Warszawy na rozmowy z polskimi władzami w sprawie praworządności. Pojawiła się data 28 stycznia, dzień po wizycie komisarz w Auschwitz. 

Szef polskiej dyplomacji twierdzi, że do MSZ nie wpłynął żaden wniosek od Jourovej o takie spotkanie i wyraził gotowość do rozmów z czeską komisarz. Problem jednak polega na tym - jak komentuje dziennikarka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon - że Jourova chce przede wszystkim rozmawiać z tymi, którzy decydują o reformie sądownictwa w Polsce i to tam napotyka na mur.

Partnerem do rozmów z Jourovą o nowym projekcie ustawy dyscyplinującej sędziów nie jest minister spraw zagranicznych, ale szef wymiaru sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Czeska komisarz powinna teraz trzymać za słowo Czaputowicza, który zadeklarował jej pomoc w "zorganizowaniu spotkania, jakie uważa za potrzebne".