Rząd USA wysłał w rejon Zatoki Perskiej, w ramach szybkiej koncentracji sił potrzebnych do ewentualnej wojny z Irakiem, kolejnych żołnierzy. Do stacjonującego tam wojska dołączy 27 tys. Amerykanów. Jest to drugi taki rozkaz w ciągu ostatnich 24 godzin.

Najnowszy rozkaz wysłania żołnierzy podpisał w nocy minister obrony Donald Rumsfeld. Do rejonu Zatoki wyruszą tysiące żołnierzy piechoty morskiej, brygada spadochronowa, dywizjon niewidzialnych dla radarów samolotów F-117 Nighthawk, dwa dywizjony zakłócających działanie radarów samolotów F-16C, podał "The Times".

W piątek Rumsfeld podpisał rozkaz wysłania prawie 35 tys. żołnierzy w rejon Zatoki.

Dziennik "New York Times" napisał, iż wysłanie kolejnej grupy amerykańskich żołnierzy w rejon Zatoki Perskiej oznacza, że USA będą gotowe do ataku na Irak w połowie lub pod koniec lutego. Stany Zjednoczone dysponować będą ponad 150 tys. żołnierzy, marynarzy, piechoty morskiej i pilotów.

Tymczasem umacnia się brytyjsko-amerykańska koalicja przeciwko Irakowi. Jak donosi dzisiejsze wydanie dziennika „The Observer” premier Tony Blair dał jasno do zrozumienia, iż wojna z Irakiem jest właściwie nieunikniona, a prezydent Bush stawia kolejne kroki w kierunku militarnego konfliktu zbrojnego z Bagdadem.

Amerykanie i Brytyjczycy coraz częściej dają do zrozumienia, że George W. Bush - bez względu na to, czy Irak rozbroi się dobrowolnie, czy nie - zaatakuje Bagdad, nie zważając na oenzetowskie postanowienia - pisze „The Observer.

Z kolei "Washington Post" donosi, że sojusznicy Waszyngtonu domagają się od USA odroczenia ewentualnej wojny z Irakiem. Francja chce się dowodów na poparcie amerykańskich zarzutów, że Irak posiada arsenały śmiercionośnej broni, zaś Turcja zwleka od tygodni z udzieleniem Amerykanom zgody na wykorzystanie swoich baz wojskowych.