Pomimo nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa, podjętych po informacjach wywiadu, że 5 palestyńskich zamachowców-samobójców jest gotowych do uderzenia na Izrael, nie udało się uniknąć tragedii. W Jerozolimie palestyński bojówkarz zdetonował bombę w autobusie miejskim, zabijając 18 osób i raniąc ponad 50, w tym 5 ciężko.

Do ataku przyznał się Hamas, a źródła palestyńskie twierdzą, że sprawcą eksplozji był student Wszechnicy Islamskiej w Nablusie na Zachodnim Brzegu. Posłuchaj relacji korespondenta RMF w Tel Awiwie Elego Barbura:

Będziemy wszelkimi możliwymi sposobami walczyć z Palestyńskim terrorem - zapowiada premier Izraela. Ariel Szaron pojechał na miejsce tragedii - po raz pierwszy od czasu objęcia urzędu ponad rok temu pojawił się w miejscu przeprowadzenia zamachu.

Ariel Szaron wykluczył także zgodę Izraela na powstanie niepodległego państwa palestyńskiego. Zamach zdecydowanie potępiły władze Palestyńskiej Autonomii, podkreślając, że nie mogą być za niego obwiniane.

Przypuszczalnie dzisiejszy zamach jest początkiem kolejnej fali terroru przed spodziewanym w najbliższym czasie wystąpieniem prezydenta USA, mającego ogłosić nowy plan pokojowy dla Bliskiego Wschodu.

Zaledwie dwadzieścia cztery godziny temu izraelski minister obrony Benjamin Ben Eliezer ostrzegał przed pięcioma palestyńskimi zamachowcami, którzy w najbliższych dniach planują samobójcze ataki. Minister powoływał się na miarodajne informacje uzyskane przez służby bezpieczeństwa.

foto Archiwum RMF

12:00