Sąd Najwyższy oddalił kasację prof. Jacka Rońdy – eksperta tzw. zespołu Macierewicza, który kilka lat temu publicznie skłamał. W wywiadzie telewizyjnym powołał się na nieistniejący dokument rzekomo dotyczący katastrofy smoleńskiej, o którym sam później mówił, że to był blef, a w dokumencie „nic nie było”.

Prof. Rońda w kwietniu 2013 pokazywał w studio telewizyjnym pochodzący rzekomo z Rosji dokument, mający stwierdzać, że piloci prezydenckiego Tu-154M nie zeszli 10 kwietnia 2010 poniżej pułapu 100 metrów. Naukowiec krakowskiej AGH, który był wówczas szefem Komitetu Naukowego Konferencji Smoleńskiej ds. zbadania katastrofy kilka miesięcy później w wywiadzie w innej telewizji przyznał, że traktował poprzednią rozmowę jak grę w karty, piloci "niestety zeszli poniżej 100 metrów. Ja w wywiadzie trochę zagrałem", po czym dodał: Opowieść o tym dokumencie to był blef, na tym dokumencie nic nie było".

Władze krakowskiej AGH zawiesiły go wtedy na pół roku za "przekroczenie norm etycznych obowiązujących nauczyciela akademickiego i pracownika nauki" przez posłużenie się kłamstwem w debacie publicznej.

Rońda wykorzystał błąd proceduralny, popełniony przez rektora w procedurze zawieszania go w prawach i obowiązkach na uczelni i złożył w sądzie pozew, domagając się od niej przeprosin w mediach. Sąd I instancji przyznał mu rację, od tego postanowienia odwołała się jednak AGH. Sąd Apelacyjny z kolei przyznał rację uczelni, stwierdzając, że zachowanie prof. Rońdy "uchybiło powadze pracownika naukowego i nauczyciela akademickiego".

Sprawa ostatecznie trafiła do Sądu Najwyższego, który pod koniec lutego przyjął do rozpatrzenia kasację, złożoną przez pełnomocnika prof. Rońdy.

Ostatecznie rozpatrując sprawę merytorycznie Sąd Najwyższy oddalił kasację, przyznając, że rektor AGH popełnił błędy w postępowaniu zmierzającym do zawieszenia prof. Rońdy, nie zmienia to jednak faktu, że ekspert komisji smoleńskiej sam przyznał, że posłużył się w debacie publicznej nieprawdą, powołując się przy tym na nieistniejący dowód, uzyskany rzekomo z MAK. Za wysoce naganne sąd uznał także opisywanie wydarzeń związanych z katastrofą w kategoriach gry w karty, a tego nie da się porównać z niewspółmiernymi uchybieniami w słusznym działaniu uczelni.

Opracowanie: