276 osób doprowadzonych na policję, kilkadziesiąt rannych, w tym 23 policjantów oraz 24 osoby cywilne - taki jest wstępny bilans zamieszek na Marszu Niepodległości w Warszawie. Policja w starciu z agresywnymi uczestnikami użyła armatek wodnych i broni gładkolufowej.

Marsz zorganizowany przez Ruch Narodowy w tym roku przeszedł inną trasą niż w latach ubiegłych - począwszy od ronda Dmowskiego, Alejami Jerozolimskimi, mostem Poniatowskiego na praski brzeg Wisły. Zakończył się na błoniach Stadionu Narodowego. Uczestniczyło w nim kilkadziesiąt tysięcy osób; policja szacuje ją na 30 tys., a organizatorzy mówili nawet o stu tysiącach. Wydarzenia na bieżąco relacjonowaliśmy minuta po minucie!

Od początku na marszu było niespokojnie - uczestnicy odpalali petardy i rzucali race. Jeszcze przed startem pochodu ponad 80 osób zostało doprowadzonych do jednostek policji w Warszawie. Podczas kontroli policjanci znaleźli przy nich petardy, race, ochraniacze na zęby, kominiarki, a nawet pałki.

Do regularnej walki doszło jednak na końcu trasy marszu.

Gdy uczestnicy pochodu schodzili z mostu Poniatowskiego, oddzieliła się od nich grupa kilkuset osób i pobiegła w stronę policjantów na rondo Waszyngtona. Podjęliśmy decyzję o delikatnym wycofaniu się, żeby ich odciągnąć od marszu. Poprosiliśmy też organizatora, żeby na chwilę wstrzymał pochód i bocznymi drogami wprowadziliśmy policjantów tak, by znaleźli się na jego czole - relacjonował rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.

Jak dodał, atakująca grupa widząc kordon policjantów, zaczęła uciekać w kierunku ulicy Francuskiej, tam policjanci próbowali ją ponownie otoczyć. Chuligani widząc, co się dzieje, zaczęli jednak uciekać na błonia Stadionu Narodowego.

Ostatecznie udało nam się ich oddzielić i zepchnąć na bok, tak by marsz mógł się zakończyć zgodnie z planem. Użyliśmy broni gładkolufowej i m.in. armatek wodnych z wodą barwioną, by móc łatwiej identyfikować i zatrzymywać zadymiarzy - zaznaczył Sokołowski. Jak wyjaśnił, w akcje zaangażowane były specjalne zespoły policyjne do tego typu zadań.

Rzucali kostką, butelkami z benzyną...

Bojówkarze rzucali w stronę policjantów kostką brukową, butelkami z benzyną, racami, petardami  i drzewcami flag. Rannych zostało 12 funkcjonariuszy. Ta liczba może jeszcze wzrosnąć. Podczas takich akcji adrenalina jest bardzo duża, często dopiero po wszystkim okazuje się, że któryś z policjantów jest ranny - mówił Sokołowski. Poszkodowanych - według wstępnych danych - zostało również kilkunastu cywilów.

W sumie, jak poinformowano przed godz. 22, do komend i komisariatów doprowadzono ponad 270 osób. To nie są ostatni zatrzymani i doprowadzeni do jednostek policji. W tej chwili koncentrujemy się na wyłapywaniu tych, którzy na odzieży mają ślady użycia barwionej wody, bo to są potencjalne osoby, które uczestniczyły w zbiorowym łamaniu prawa. Sam marsz przebiegł spokojnie, dotarł do końca. Mieliśmy do czynienia z zamieszkami ze strony chuliganów, którzy nie przyjechali tu, by świętować niepodległość - dodał rzecznik.

Narodowcy odcinają się od pseudokibiców

Na razie starty spowodowane zamieszkami nie są oszacowane. Jak relacjonowali jednak dziennikarze RMF FM obecni na miejscu, zniszczone są m.in. wiaty na przystankach, powyrywane są słupki metalowe przy ulicach, zniszczone są też ogrodzenia torów tramwajowych. Szefowa stołecznego biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego Ewa Gawor powiedziała z kolei, że największe zniszczenia są w na rondzie Waszyngtona i prawdopodobnie w al. Zielenieckiej.

Głos w sprawie zabrał przedstawiciel straży Marszu Niepodległości.  Skrytykował on pseudokibiców, którzy przyszli na marsz tylko po to, żeby bić się z policją. Niech zrobią swój marsz - antypolicyjny - zaapelował, podkreślając, że sam od lat jest aktywnie zaangażowany w środowisko kibicowskie. W trakcie przemówień wciąż trwały ataki na policjantów stojących wzdłuż al. Zielenieckiej, w funkcjonariuszy rzucano m.in. kamieniami.

Również Krzysztof Bosak, który jest kandydatem Ruchu Narodowego na radnego w Warszawie, powiedział, że organizatorzy marszu odcinają się od osób wdających się w bójki z policją na rondzie Waszyngtona w Warszawie.

(abs)