Autorka: Gabriela Sopalska

Dni ciągnęły się leniwie. Cały świat krył się pod powłoką ciemnych chmur i ulewnego deszczu. Szarość ogarnęła nie tylko otoczenie, ale także wszystkich ludzi. Pogoda była bardzo męcząca. Podwórka świeciły pustkami, dzieci bawiły się pochowane w ciepłych domach. Lecz samotność i brak rozrywek najbardziej doskwierały pewnemu chłopcu - Wojtkowi.

Pewnego dnia znudzony Wojtek wybrał się na samotny spacer. Wciągnął na stopy kolorowe kalosze, okrył się dużym płaszczem, do rączki wziął parasol i ruszył przed siebie. Nie omijając ani jednej kałuży dotarł na plac zabaw. Rozczarowanie zagościło na jego twarzy, gdy ujrzał, że na placu nie ma żywej duszy. Smutnymi oczkami jeszcze raz rozejrzał się dookoła i zawrócił. Ktoś jednak nie pozwolił mu daleko odejść. Stanęła przed nim mała, drobna dziewczynka.

- Chodź ze mną- powiedziała- pokaże ci miejsce, gdzie nie będziesz się nudził.

Nieprzekonany chłopiec powoli ruszył za nieznajomą osóbką. Wahał się. Przecież mama zabroniła rozmawiać z nieznajomymi, a co dopiero za nimi chodzić! Będzie zła. Tak rozmyślając chłopiec nawet nie zauważył którędy idą. Spostrzegł dopiero wielką, starą bramę, która wyglądała dość strasznie i mrocznie. Dziewczynka podbiegła do niej i zastukała trzy razy ciężką kołatką. Rozległ się głuchy dźwięk, a następnie wrota otworzyły się. Oczom Wojtka ukazał się piękny widok. Uderzyła go moc kolorów, promyczki słońca musnęły jego twarz a ciepły letni wiaterek rozwiał jasne włoski. Soczysta zieleń trawy cieszyła oko. Najbardziej niesamowite były barwne motyle fruwające po łące usłanej kwiatami tak kolorowymi, jak tylko można sobie wymarzyć.

-Co tak rozdziawiasz buzię?- Zachichotała wesoło dziewczynka.

-Gdzie ja jestem? I kim ty jesteś?- Wyszeptał zdumiony.

-Hmm.. Jakby ci to dokładnie wyjaśnić. Jestem twoją wyobraźnią. A to miejsce to twoja fantazja. Wspaniale tutaj prawda?- Zachwycała się i 

pobiegła na łąkę radośnie podskakując, kręcąc się w kółko i wymachując rękoma.- Daj upust marzeniom!- Krzyknęła.

Wojtek wszedł głębiej. Z każdym krokiem było tam coraz wspanialej! Pnące się rośliny opinały drzewa, na które cudownie byłoby się wdrapać. Rozkloszowane, czerwone kwiaty zachwycały swym urokiem, przy czym idealnie nadawałyby się do zabawy w chowanego, dzięki swoim wielkim płatkom i liściom. Nawet niebo było tu inne- czysto błękitne, bez żadnej chmurki. Dziewczynka pokazała mu wiele wspaniałych miejsc.

- Wiesz, możesz tutaj sobie wymarzyć cokolwiek zechcesz. Pokażę ci.

Eliza (tak miała na imię owa dziewczynka) złapała go za rękę, zamknęła oczy i powiedziała coś do siebie po cichu. Zerwał się wiatr, zaszumiały przyjaźnie drzewa i już po chwili rozciągała się przed nimi rzeka.

- Masz ochotę popływać?- Zaproponowała Eliza.

-Ale przecież nie mamy kąpielówek - Odparł chłopiec.

-Zapomniałeś? Możemy mieć wszystko!- I nim się obejrzeli oboje mieli już na sobie kąpielówki.

Zabawom nie było końca! Huśtali się na linie powieszonej nad rzeczką, chlapali się, nurkowali, wyławiali perły i muszle (tak, perły też miały miejsce w ich wyobraźni). Gdy już zmęczyło ich wodne szaleństwo, postanowili odpocząć na kocu.

-Ależ mi burczy w brzuchu powiedział Wojtek.

I tak urządzili sobie piknik, na miarę prawdziwej uczty. Wszystkie przysmaki na jakie mieli ochotę były w zasięgu ich ręki. Do dwojga nowych przyjaciół dołączyła niewielka grupka leśnych zwierząt. Ptaszki ćwierkały nad ich głowami, świerszcze wesoło wygrywały swą melodię. Pojedzeni, z nowymi siłami do zabawy urządzili zawody, następnie bawili się w chowanego. Co było przy tym śmiechu!

Dzieci nie zauważyły nawet tego, jak późno się zrobiło. Czas zleciał tak szybko i przyjemnie. Słońce zaczynało już chować się za horyzontem kolorując świat na ciepły, pomarańczowy odcień. Cienie wydłużyły się, a kwiaty powoli zamykały swe klosze.

-Ojej, jak późno już!- Wykrzyknął chłopiec.

-Pora wracać- Potwierdziła Eliza.

-Jeszcze nigdy nie spędziłem tak cudownie czasu. Dziękuję ci Eliza.

-Och, to nie moja zasługa. Podziękuj sobie, tylko ty miałeś wpływ na to co się tu dzieje.

Po tych słowach uśmiech zagościł na twarzy obojga dzieci.

Wojtek powoli otworzył oczy i zauważył, że siedzi samotnie na huśtawce na placu zabaw, a krople deszczu spływają mu po twarzy. Mimo, iż poczuł lekkie ukłucie rozczarowania, że to wszystko się skończyło, nie żałował ani chwili spędzonej na marzeniach. Niesiony jak na skrzydłach doleciał

do domu. Mama z niepokojem wyglądała przez okno.

- Och synku. Nareszcie! Gdzieś ty tak długo był?- Przywitała go.

- Wiesz mamo; Dziś odkryłem, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Nazajutrz chłopca zbudziły promienia słońca wdzierające się przez okno do pokoju, zalewając o ciepłem i światłem. Wojtek wesoło wyskoczył z łóżka i podbiegł do okna. Tego dnia i wiele innych nie musiał już martwić się o zajęcie. Parki i wesołe miasteczka znów wypełniły tłumy dzieci, a świat jakby na nowo się rozbudził.

Warto było cierpliwie przeczekać deszcz. Zawsze po pochmurnych dniach przychodzi słońce a wraz z nim nowa nadzieja. Lecz nie bójmy się marzyć, włóżmy kalosze i ruszmy śmiało przed siebie. Dajmy upust swojej wyobraźni, by rozjaśniła nam ona złe chwile.

Zachowujemy oryginalną pisownię