​W Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi w Warszawie ruszył okrągły stół w sprawie sytuacji na rynku zbóż. Tuż przed spotkaniem doszło jednak do awantury - resort chciał, by uczestnicy rozmów oddali przed wejściem telefony, tablety i komputery. "To jest pokazywanie standardu tego spotkania" - grzmiał lider AgroUnii Michał Kołodziejczak.

W resorcie ruszył okrągły stół w sprawie sytuacji na rynku zbóż - rolnicy przekonują, że ceny w skupach są za niskie, a oni sami mają problem ze sprzedażą zalegających w magazynach plonów. Jako jeden z powodów rolnicy podają kwestię importu zboża z Ukrainy - to trafia na polski rynek i zaniża ceny.

Żądamy, by Polska była dla ukraińskiego zboża tylko państwem tranzytowym i żeby zakazano sprzedaży go na naszym rynku - mówił przed spotkaniem Michał Kołodziejczak z AgroUnii. Zapewniał, że "nie wyjdzie z tego budynku", jeżeli nie będzie porozumienia.

Ostro przed spotkaniem

Tuż przed spotkaniem doszło także do awantury. Resort chciał, by uczestnicy oddali telefony, tablety oraz komputery przed wejściem. Protestowali przeciwko temu m.in. Kołodziejczak oraz były poseł PSL Władysław Serafin.

Przecież to jest pokazywanie, że jesteśmy uprzedmiotowieni - mówił Kołodziejczak. Przekonywał, że rolnicy mają na nośnikach kluczowe dane, różne raporty czy tabele.

Ja nie wiem, czy jak politycy spotykają się między sobą, to nie mają komputerów, telefonów, notatek? - mówił Kołodziejczak.

Czego się boi Kowalczyk? Czy tu jest granat w tym? Wyniesiemy jakieś tajemnice państwowe? Przecież tu jest całe polskie rolnictwo, całe społeczeństwo - mówił Władysław Serafin, były poseł, prezes kółek rolniczych.

Na to pytanie - co prawda nie bezpośrednio, ale na początku spotkania, jeszcze otwartym dla mediów - odpowiedział minister Kowalczyk. Nie chciałbym, żeby podsłuchiwał nas czy wywiad rosyjski, czy nawet Komisja Europejska, czy choćby nasza zaprzyjaźniona strona ukraińska - stwierdził minister.

Będą kolejne mechanizmy pomocowe

Przed rozpoczęciem rozmów Kowalczyk poinformował uczestników spotkania o kolejnych mechanizmach pomocowych, jakie ma uruchomić Komisja Europejska.

Wicepremier przekazał, że "jest kolejna deklaracja - jak na razie Komisji Europejskiej" ws. uruchomienia ewentualnej kolejnej transzy w ramach rezerwy kryzysowej w rolnictwie. Przypomniał, że pierwsza część pomocy w wysokości 29,6 mln euro (ok. 140 mln zł) "jest już bardzo bliska zatwierdzenia przez KE ostatecznie". To wsparcie - jak zwrócił uwagę - przeznaczone będzie dla państw graniczących z Ukrainą.

Ale jest już bardzo blisko decyzji kolejnej, czyli uruchomienia kolejnej części rezerwy kryzysowej w rolnictwie, też mówimy o ponad 20 mln euro - powiedział Kowalczyk.

Minister podkreślił, że środki z UE w 100 proc. są uzupełnianie z budżetu krajowego. Będzie to w przybliżeniu ponad 500 mln zł - dodał.

Premier Kowalczyk przedstawił swoje propozycje rozwiązań, które nie zmienią sytuacji i nic nie wnoszą. Nie są to oczekiwania polskich rolników - mówił lider AgroUnii Michał Kołodziejczak w przerwie obrad okrągłego stołu. Dodał, że dopóki nie bedzie konkretów, on i jego współpracownicy nie wyjdą z gmachu ministerstwa.

Problemy rolników

Rolnicy, którzy przyszli na spotkanie, domagają się m.in. by ukraińskie zboże nie było importowane na nasz rynek, gdyż zaniża ceny. Według nich Polska powinna być jedynie krajem tranzytowym. Oplombowanie samochodów, pobranie kaucji, rozładowanie tego w porcie po przejechaniu przez nasz kraj i wysłanie dalej jak najbardziej - proponował Krzysztof Nykiel z Federacji Gospodarki Żywnościowej.

Izba Zbożowo-Paszowa wyliczyła, że do Polski przyjechało ponad 3 mln ton ukraińskiego zboża - głównie kukurydzy, pszenicy i rzepaku. Nie wiadomo dokładnie, ile ton było reeksportowanych. Jak mówiła w RMF FM prezes izby Monika Piątkowska, zboże, które zostało w kraju, jest przechowywane w magazynach. Zarówno u rolników, jak i w firmach skupowych, w paszarniach - tłumaczyła.

Magazyny są pełne. Stąd protesty i zniecierpliwienie rolników, bo za kilka miesięcy kolejne zbiory, również rekordowe - mówiła szefowa Izby. Jej zdaniem, jeżeli nie opróżnimy magazynów, to nie będzie gdzie trzymać polskiego zboża. Kolejne 35 mln ton zboża wejdzie na rynek. Zużycie krajowe wynosi 25-26 mln ton, reszta idzie na eksport - wyjaśniała.

Tłumaczyła, że niskie ceny skupu zboża to nie tylko efekt importu z Ukrainy, ale też spadku na całym "globalnym rynku".