Trzy miesiące spędzi w areszcie kierowca, który w sobotę spowodował wypadek busa w Mysłakowicach na Dolnym Śląsku. Wcześniej prokuratura postawiła mu zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Grozi mu do 10 lat więzienia.

Kierowca - jak przyznał poinformował sędzia Andrzej Wieja, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze - podczas meczu wypił cztery piwa i "trochę alkoholu". Sąd aresztował kierowcę na trzy miesiące, ale wyrok nie jest prawomocny i pewnie kierowca będzie się od niego odwoływać - dodał Wieja.

Wcześniej w prokuraturze mężczyzna usłyszał dwa zarzuty: spowodowania katastrofy w ruchu lądowym w wyniku, której poważniejsze obrażenia doznało sześciu nastolatków, oraz prowadzenia busa pod wpływem alkoholu.

Jak poinformowała Violetta Niziołek, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze kierowca, Marian M. przyznał, że feralnego dnia pił alkohol i bardzo tego żałuje.

Według ustaleń policji kierowca busa, wyprzedzając inny samochód, stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w barierkę. Pojazd, w którym jechało 16 młodych sportowców w wieku od 15 do 17 lat, dachował.

Początkowo do szpitala trafiło czterech chłopców. Jednak później reszta pasażerów zaczęła uskarżać się na bóle i również została przewieziona na badania. Poważniej rannych zostało sześć osób.

54-letni kierowca miał 2 promile alkoholu w organizmie.