Na 12 lat więzienia skazał łódzki sąd 47-letniego Roberta T., który w Łodzi uprowadził 11-letnią Julię. Proces ze względu na charakter sprawy i dobro dziecka toczył się częściowo za zamkniętymi drzwiami.

Do uprowadzenia 11-latki doszło pod koniec marca 2012 roku. Kiedy Julia wraz z koleżankami bawiła się w pobliżu swego domu, podszedł do nich mężczyzna, który poprosił o pomoc w szukaniu psa. Julia odeszła z nieznajomym; wsiadła z nim do samochodu. Porywacz woził ją przez kilka godzin. Wieczorem wypuścił dziewczynkę przy osiedlu, gdzie mieszka.

Według prokuratury badania lekarskie wykazały, że 11-latka nie doznała obrażeń fizycznych.

Dwa dni później w wyniku policyjnej obławy mężczyzna został zatrzymany; ukrywał się w lesie koło Andrespola, gdzie wytropił go policyjny pies. W miejscu jego zamieszkania znaleziono samochód, którym miał przez kilka godzin wozić dziewczynkę.

W aucie zabezpieczono ślady kryminalistyczne do badań porównawczych; ekspertyza potwierdziła, że była w nim uprowadzona dziewczynka. Dzień po uwolnieniu 11-latka została przesłuchana przez sąd w obecności psychologa i z udziałem prokuratora; nagranie z przesłuchania jest jednym z dowodów w sprawie. Od mężczyzny pobrano próbki do badań, m.in. DNA.

Prokuratura przedstawiła mu zarzut dotyczący pozbawienia wolności dziewczynki połączonego ze szczególnym udręczeniem; to zbrodnia zagrożona karą od trzech do 15 lat więzienia. W śledztwie 46-latek przyznał się do winy.

Mężczyzna - według śledczych - działał w warunkach wielokrotnej recydywy. Robert T. był bowiem wcześniej wielokrotnie karany m.in. za rozboje i odbywał długoletnie wyroki. Po raz ostatni opuścił więzienie w kwietniu ub. roku.