Rozsądek i szybka reakcja 11-letniego Kuby z Sieradza w woj. łódzkim uratowała 4-latka. Maluch pod nieuwagę matki wspiął się na parapet otwartego okna na czwartym piętrze bloku. Nastolatek widząc to zaalarmował pracujących w pobliżu policjantów.

Do tej groźnej sytuacji doszło w czwartek ok. godziny 14:30. Do policjantów pracujących na miejscu zdarzenia drogowego na ul. Polnej w Sieradzu podszedł nastoletni chłopiec. Powiedział, że na parapecie okna na czwartym piętrze pobliskiego bloku stoi małe dziecko, które wyrzuca przez nie różne drobiazgi.

Policjanci pobiegli w kierunku budynku.

"Zobaczyli, że na najwyższej kondygnacji bloku, na wewnętrznym parapecie otwartego okna stoi mały chłopczyk. Na chodniku pod blokiem leżało kilka wyrzuconych przez niego przedmiotów. Funkcjonariusze rozmawiali z dzieckiem, tłumacząc mu, aby zeszło z parapetu. Po chwili maluch przykucnął, złapał parapet i zwisał na nim od strony wnętrza mieszkania" - opisała zdarzenie asp. sztab. Agnieszka Kulawiecka z sieradzkiej komendy.

Jeden z policjantów został przed blokiem, żeby asekurować ewentualny upadek dziecka. Drugi pobiegł na górę.

Drzwi do mieszkania otworzyła mu roztrzęsiona kobieta. Obok niej stała dwójka jej małych dzieci.

30-latka przyznała, że na kilka minut wyszła do kuchni ze starszym dzieckiem, a 4-latek pozostał w pokoju. Chłopiec prawdopodobnie wspiął się na stojącą pod oknem szafkę, otworzył okno i wszedł na parapet.