W ciągu 8 miesięcy mieszkańcy Wałbrzycha już po raz 6. pójdą do urn wyborczych. Takie permanentne wybory to poważne kłopoty dla władz samorządowych oraz samych wałbrzyszan. Każdy kolejne głosowanie to spory wydatek: ok. 130 tys. złotych.

W Wałbrzychu od października ubiegłego roku była już II tura wyborów na prezydenta miasta, wybory uzupełniające do Senatu, referendum europejskie i dwukrotnie wybory do rady powiatu: raz w październiku 2002 roku, a później w lutym, gdy połączono 2 wałbrzyskie powiaty grodzki i ziemski. Te ostatnie jednak Sąd Apelacyjny we Wrocławiu unieważnił.

Okazało się bowiem, że przedstawiciele kilku komitetów wyborczych kupowali głosy, zwykle za 10 albo 20 złotych. Za dwa miesiące trzeba więc będzie powtórzyć wybory.

Unieważnienie wyborów - jak przyznaje starosta Wałbrzycha - utrudni wiele spraw, gdyż zarząd miasta nie będzie mógł podjąć żadnych strategicznych decyzji i np. kontynuować kilku ważnych inwestycji.

Zobacz również:

Ciągłe wybory paraliżują prace urzędów – dodaje prezydent miasta. Urzędnicy oderwani są od swojej codziennej pracy. Ja chyba stworzę specjalną grupę, która zajmie się tylko wyborami - mówi Piotr Kruszkowski. Ale to nie jedyny problem, z jakim musi się zmagać prezydent. Irytują go wydatki, jakie miasto ponosi organizując wybory. Każdorazowo to 130 tys. złotych. (W Wałbrzychu jest 30 tys. bezrobotnych...)

Dodajmy, że wynik kolejnych wyborów do rady powiatu jest do przewidzenia. Kandydować będą te same osoby, nie można prowadzić kampanii wyborczej... A wałbrzyszanie nie zamierzają wybrać się do urn. Ich zniechęcenie pokazały już zresztą niedawne wybory uzupełniające do Senatu, w których frekwencja nie przekroczyła 4 proc.

19:25