Ruch Autonomii Śląska obawia się, że wyniki narodowego spisu powszechnego zostaną zmanipulowane. Autonomiści zachęcają, by podczas spisu ludzie deklarowali narodowość śląską. Boją się jednak, że dane te nie zostaną uwzględnione, a rachmistrze będą nakłaniać do wpisywania w takich przypadkach narodowości polskiej. Problem w tym, że oficjalnie narodowość śląska nie istnieje...

Narodowość śląska oficjalnie nie istnieje - tak jak kaszubska, czy mazurska - jednak autonomiści upierają się, by została ona uwzględniona w spisie. Powołują się przy tym na wyjaśnienia do pytań spisowych, gdzie narodowość jest rozumiana jako „subiektywne wyrażenie odczuć ankietowanego”. Natomiast – twierdzą – klucz kodowy opracowania danych spisu zawiera tylko listę do 11 narodowości. Pozostałe zostaną ujęte w rubryce „inne”.

Roman Gorzelik twierdzi, że to przejaw dyskryminacji: „Przypomina się tutaj stare powiedzenie z czasów PRL, kiedy po każdych wyborach mówiono z ironią: głosowali, jak chcieli, wybrali kogo trzeba. Parafrazując, można powiedzieć, że ten spis ma wyglądać następująco: deklarowali jak chcieli, policzyli jak trzeba” – twierdzi działacz ruchu. Organizacja nie będzie namawiać do bojkotu spisu, ale uważa, że w tej sytuacji będzie to usprawiedliwione nieposłuszeństwo obywatelskie.

"To dziwne działania o charakterze politycznym" - ripostuje prezes Głównego Urzędu Statystycznego Tadeusz Toczyński. Jego zdaniem Ślązacy to grupa etniczna, a nie narodowość. „Albo są Polakami i czują się Polakami albo czują się Niemcami. Toczyński dodał, że nawet gdyby w rubryce „narodowość” pojawiły się wpisy: „śląska”, to te dane nie zostaną uwzględnione. Ruch Autonomii Śląska przeprowadza własne badania i twierdzi, że w niektórych miastach aż kilkadziesiąt procent mieszkańców deklaruje narodowość śląską.

foto RMF

04:20