Zdaniem NIK limuzyny dla rządowych notabli ubezpiecza się brew prawu. Jak donosi Rzeczpospolita w roku 2002, czyli już za czasów SLD, doszło do wielu nieprawidłowości przy ubezpieczaniu rządowych samochodów. Pieniądze za polisy OC trafiły do ubezpieczyciela jeszcze przed popisaniem umowy.

Wiele zastrzeżeń budzi też sama umowa. Chociażby dlatego, że ze strony gospodarstwa pomocniczego kancelarii premiera - instytucji nadzorującej wydawanie dużych sum i odpowiedzialnej za techniczną obsługę rządu, umowę podpisał pracownik, jeszcze tam niezatrudniony.

Ściślej mówiąc podpisał ją w pierwszym dniu swojego urzędowania, tyle, że reprezentował rządowe gospodarstwo w umowie, jeszcze przed jej podpisaniem, kiedy jeszcze w tej instytucji nie pracował.

Smaczku całej historii dodaje fakt, że decyzję o wcześniejszej zapłacie wydał Andrzej Szeląg szef gospodarstwa pomocniczego, nazywanego teraz Centrum Obsługi, w chwili kiedy był także pracownikiem ubezpieczyciela. Jak dyrektor Centrum Obsługi kancelarii premiera Andrzej Szeląg tłumaczy tę dwuznaczną sytuację, posłuchaj w relacji naszej reporterki Beaty Lubeckiej:

Foto Archiwum RMF

21:15